7 sierpnia 2007

sponge cake zwieńcza dzieło

W porankowym domu panuje atmosfera satysfakcji - ostatnie dwa dni należały bowiem do niezwykle udanych.
Zaczęło się od tego, że Porankowy Tata wczoraj i dziś miał dyżur w klinice na 15, co oznacza, że od rana mógł się całkowicie oddać życiu rodzinnemu i tysiącu spraw, które czekały, aż ktoś się za nie weźmie.
W poniedziałek zatem porankowa rodzina wyruszyła od rana na misję. Misja była dobrze zaplanowana, bo Porankowa Panienka odpadła w ramiona Morfeusza tuż po wyjściu z domu i obudziła się pod drzwiami bloku w chwili, gdy porankowi rodzice szukali kluczy, by do niego wejść.
Wpierw oddano do krawca spodnie, w których jakiś czas temu zepsuł się zamek, ale jakoś nikt nie miał głowy, by go naprawić. Następnie porankowi rodzice dopadli długo wyczekiwany spryskiwacz do oleju, który był w ofercie promocyjnej pewnej sieci marketów - dopadli, bowiem mimo że z założenia pojawili się w sklepie od rana w dniu rozpoczęcia promocji, na półce został zaledwie cztery takie urządzenia... I mimo że kupili wpierw nie ten spryskiwacz, co chcieli, bo chcieli do oleju, a się zgapili i kupili do octu, to i tak bez problemu dało się go wymienić, co się liczy jako kolejny sukces dnia. W markecie Porankowy Tata wypatrzył też komplet stempelków, które nabył drogą kupna, a z czego Porankowa Mama bardzo się ucieszyła, bo ma na punkcie takich drobiazgów hopla (kolejnego zresztą).
Następnie, porankowa rodzina udała się na działkę sąsiadów, gdzie w czasie ich nieobecności zobowiązała się mieć oko na ich króliki (tzn. jednego gigantycznego królika miniaturkę i pięcioro jego (jej) młodych). W drodze na działkę porankowi rodzice znaleźli... zgubiony kilka dni wcześniej but Porankowej Panienki - leżał na chodniku w całej okazałości. Radości nie było końca, szczególnie że kupione buty okazały się za małe
Na działce obyło się bez większych kłopotów, no może poza tym, że Porankowa Mama miała pilnować, by królik nie wyszedł z domku, ale jednak królik okazał się być sprytniejszy i potem Porankowy Tata musiał go gonić...
Po działce przyszedł czas na centrum handlowe, gdzie Porankowa Mama bez kłopotu oddała w sklepie zakupione buty (nie było rozmiaru pasującego na nogę Porankowej Panienki, więc nie dało rady ich wymienić). Z radości porankowi rodzice zaszaleli i po godzinie opuścili centrum handlowe wzbogaceni o dwa radia (jedno do kuchni, a drugie dla juniorki - ale czasy, żeby półroczne dziecko dostawało radio z CD z możliwością odtwarzania mp3...) i umowę sprzedaży ratalnej...
Po powrocie do domu Porankowa Panienka ze smakiem wsunęła całą miseczkę domowego obiadku (wreszcie się przekonała do kuchni Porankowej Mamy!) i przysnęła sobie jeszcze godzinkę po wyjściu Porankowego Taty do pracy.
Wieczorem zaś Porankowa Mama odkryła, że na portalu nasza-klasa czeka na nią wiadomość od znajomej, z którą się nie kontaktowała całe wieki i myślała już, że nigdy się nie spotkają.
O 6.00 dnia następnego, czyli dziś, Porankowa Mama przekazała dziecię Porankowemu Tacie (który wciąż narzeka, że z chęcią wstawałby wcześniej, jak ma popołudniowy dyżur, więc teraz miał okazję) i wyspała się dłużej niż zwykle. O 9.00 porankowa rodzina ponownie wyruszyła na misję - tym razem w kierunku Łazarza, gdzie udało się oddać wreszcie ex libris do wymiany pieczątki (ponad dwa lata po ślubie najwyższy czas zmienić na niej nazwisko, prawda?).
Po powrocie do domu zaś, Porankowy Tata przymocował w końcu (tym razem po roku czekania) progi między pokojami a korytarzem.
Na zakończenie dwóch udanych dni, Porankowa Mama postanowiła zrobić eksperymentalny tort, przy czym nadmienić należy, że akurat ciasta biszkoptowe to coś, co jej dotąd nie wychodziło, a tortów jako takich raczej nie robiła. No i nie dość, że biszkopt o pięknie brzmiącej nazwie hot milk sponge cake III udał się rewelacyjnie (przepis w dziale: porankowa uczta dla ciała) to jeszcze efekt okazał się być powalający - Porankowa Mama wykorzystała bowiem barwniki do ciasta i oszukaną masę marcepanową zrobioną przez Porankowego Tatę, by wytworzyć zielone cudo z motylem i kwiatkiem. Fotka z pewnością zostanie zamieszczona na stronie, bo jest się czym chwalić. Szczególnie, że to pierwszy taki tort.
Tak, satysfakcja z podjętych działań unosi się w porankowym domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers