25 marca 2011

z serii: zdziwienia



Czasami człowiek sam siebie potrafi zadziwić swoimi niecodziennymi zdolnościami. Przemrozić zamrażalnik i zamrozić w nim zapomnianą wódkę potrafię tylko ja! A nie?

Biorąc pod uwagę 39 kresek na termometrze Porankowej Glorii Starszej, taki mróz jest chwilowo wskazany. ..

21 marca 2011

wiosna

Choć za oknem jej od rana nie widać, ogłaszamy, że sezon WIOSNA 2011 jest oficjalnie rozpoczęty! Wiosnę znaleźliśmy już w zeszłym tygodniu na dziadkowej działce:

budka dla ptaków wykonana własnoręcznie przez Porankowego Tatę i Glorie




13 marca 2011

kazanie

W niedzielne przedpołudnie rodzina w komplecie wymaszerowała do parafialnego kościoła na Mszę św. zaczynającą się o godzinie 11:00. Niby nic. Niby normalne zachowanie wierzących ludzi. Co zatem w tym takiego ważnego, że poświęcam temu dzisiejszą notkę? To, że w trakcie kazania, mając na uwadze dobro Porankowych Glorii, zamaszystym ruchem ręki nakazałam rodzinie opuszczenie budynku.

Kazanie dotyczyło życia św. Maksymiliana Marii Kolbe. Nie przeczę, że to wzór godny naśladowania. Ba, św. Maksymilian miał być nawet patronem Porankowej Glorii Starszej, gdyby ta urodziła się chłopcem. Bardzo dobrze, że ktoś wpadł na pomysł przybliżenia jego sylwetki dzieciom. Ale poważnie, nie można było skończyć kazania kierowanego DO DZIECI na słowach „trafił do Oświęcimia i tam skończył swój żywot”? Nie można było... Kaznodzieja postanowił obrazowo brnąć dalej...
I w ten sposób moje dziecko lat 4 dowiedziało się (tu cytuję, żeby ktoś nie myślał, że to moje słowa), że zdaniem niektórych z Obozu Koncentracyjnego w Oświęcimiu była tylko jedna droga wyjścia - przez komin. Dowiedziało się o tym, jak to ludzi skazywano na śmierć głodową, jak ich rozstrzeliwano (dziesięciu za jednego niepokornego). W trakcie opowieści o komorze gazowej Glorie przekraczały próg na dwór, a we mnie bulgotało.
Pechowo na początku kazania wyszłam z Glorią Młodszą na tył kościoła, bo ta zaczęła się wiercić. Pechowo, Gloria Starsza zebrała się wreszcie na odwagę i rozsiadła się na czas kazania na schodku pod ołtarzem, wśród innych dzieci. Pechowo, bo przez to wszystko na pewno nie pozostaliśmy niezauważeni. Po raz pierwszy jednak nie zależało mi zupełnie na tym, co ludzie pomyślą. Próbowaliśmy ze Ślubnym jak najszybciej wygonić zdezorientowane dzieci poza zasięg głośników (co łatwe nie jest biorąc pod uwagę, że parafia ma rozbudowany system nagłośnienia i nawet niewierzący mieszkający w bloku nieopodal kościoła przy dobrym wietrze we Mszy św. uczestniczyć muszą).

Teraz czekam na chwilę, gdy Gloria Starsza zapyta nas o Oświęcim. Bo zapyta prędzej czy później...
Są historie, których dzieci nie powinny słyszeć, gdy są dziećmi. Są historie, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Mam ochotę nawrzeszczeć na proboszcza.

A dziś Dzień Dobrego Słowa...

12 marca 2011

w krainie F16


A może to nie F16 tylko jakieś inne obiekty latające? Dużo tego tu mamy.
Niezależnie od tego, co mi za oknem fruwa i jakie dźwięki wydaje, widoczki miewamy całkiem nastrojowe.
I poważnie, F16 wcale mi nie przeszkadza! Każdy sposób dobry, by poczuć się jak w "Top Gun" ;)

3 marca 2011

bal

Wieczorem wpadła do nas Młoda Sąsiadka z mamą i od drzwi oznajmiła Porankowym Gloriom, że następnego dnia zabiera je na bal przebierańców.
- Zobaczysz jak będzie fajnie - trajkotała Młoda Sąsiadka. - Mam strój księżniczki, będziemy się bawić!
- Ja też będę księżniczką! - zawtórowały jej obie młode. Albo pszczółką Mają! - dodała Gloria Starsza.
- Będziemy się bawić! - postanowiły. Władzy rodzicielskiej do głosu nie pozwolono dojść.

Zasypiając Gloria Starsza spojrzała na nas maślanymi oczętami i spytała:
- Mamusiu, a jak nie będziesz bardzo zmęczona to możesz mi w nocy wyczarować strój pszczółki Mai? Proszę! - i zasnęła...

Czary mary, hokus pokus... Zdolności magicznych nie posiadamy, ale mamy telefon i Ciotkę Wróżkę (której w zawiązku z akcją bal ślemy ukłony i peany głosimy na jej cześć), która ma dosłownie wszystko.

Po godzinie  w porankowym domu magia zadziałała i rano, gdy dzieci się obudziły, ich oczom ukazał się taki widok:


Koszt połączenia telefonicznego: kilka groszy. Przytarganie wora ze strojami: trochę energii. Widok oszołomionych dzieci: bezcenne.

Na bal wybrały się dwie wróżki, w tym jedna skrzydlata. Maja nie miała szans w starciu z tiulem, falbanami i koronkami!
Daisypath Christmas tickers