13 marca 2011

kazanie

W niedzielne przedpołudnie rodzina w komplecie wymaszerowała do parafialnego kościoła na Mszę św. zaczynającą się o godzinie 11:00. Niby nic. Niby normalne zachowanie wierzących ludzi. Co zatem w tym takiego ważnego, że poświęcam temu dzisiejszą notkę? To, że w trakcie kazania, mając na uwadze dobro Porankowych Glorii, zamaszystym ruchem ręki nakazałam rodzinie opuszczenie budynku.

Kazanie dotyczyło życia św. Maksymiliana Marii Kolbe. Nie przeczę, że to wzór godny naśladowania. Ba, św. Maksymilian miał być nawet patronem Porankowej Glorii Starszej, gdyby ta urodziła się chłopcem. Bardzo dobrze, że ktoś wpadł na pomysł przybliżenia jego sylwetki dzieciom. Ale poważnie, nie można było skończyć kazania kierowanego DO DZIECI na słowach „trafił do Oświęcimia i tam skończył swój żywot”? Nie można było... Kaznodzieja postanowił obrazowo brnąć dalej...
I w ten sposób moje dziecko lat 4 dowiedziało się (tu cytuję, żeby ktoś nie myślał, że to moje słowa), że zdaniem niektórych z Obozu Koncentracyjnego w Oświęcimiu była tylko jedna droga wyjścia - przez komin. Dowiedziało się o tym, jak to ludzi skazywano na śmierć głodową, jak ich rozstrzeliwano (dziesięciu za jednego niepokornego). W trakcie opowieści o komorze gazowej Glorie przekraczały próg na dwór, a we mnie bulgotało.
Pechowo na początku kazania wyszłam z Glorią Młodszą na tył kościoła, bo ta zaczęła się wiercić. Pechowo, Gloria Starsza zebrała się wreszcie na odwagę i rozsiadła się na czas kazania na schodku pod ołtarzem, wśród innych dzieci. Pechowo, bo przez to wszystko na pewno nie pozostaliśmy niezauważeni. Po raz pierwszy jednak nie zależało mi zupełnie na tym, co ludzie pomyślą. Próbowaliśmy ze Ślubnym jak najszybciej wygonić zdezorientowane dzieci poza zasięg głośników (co łatwe nie jest biorąc pod uwagę, że parafia ma rozbudowany system nagłośnienia i nawet niewierzący mieszkający w bloku nieopodal kościoła przy dobrym wietrze we Mszy św. uczestniczyć muszą).

Teraz czekam na chwilę, gdy Gloria Starsza zapyta nas o Oświęcim. Bo zapyta prędzej czy później...
Są historie, których dzieci nie powinny słyszeć, gdy są dziećmi. Są historie, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Mam ochotę nawrzeszczeć na proboszcza.

A dziś Dzień Dobrego Słowa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers