21 kwietnia 2008

jak podpisać komentarz - uwaga techniczna

Ponieważ wielu naszych Czytelników zgłasza trudności związane z zamieszczaniem komentarzy do naszych postów - trudności dotyczące głównie podpisania owych komentarzy inną tożsamością niż "anonim", wyjaśniamy, że po modyfikacjach technicznych poczynionych przez administratora strony z blogami, komentarz zamieszcza się następująco:
z listy "wybierz tożsamość" znajdującej się pod okienkiem nowego komentarza należy wybrać opcję "Nazwa/adres URL" a następnie wpisać w pole "Nazwa" tożsamość, którą chcemy się podpisać - prawdziwą bądź zmyśloną. Pole "adres URL" jest opcjonalne. I to wszystko. Pozostaje nam już tylko napisać komentarz i wdusić guzik: publikuj. Na tym koniec. Komentarz zostanie zapisany, a w jego nagłówku pojawi się wybrana przez nas tożsamość.

20 kwietnia 2008

mordobicie z Redfordem w tle

*uwaga: post zawiera niecenzuralne słowa

Sobota, późny wieczór. Porankowa Mama i Porankowy Tata pierwszy raz od dawna zasiedli przed telewizorem, by obejrzeć film w telewizji (od połowy wprawdzie, ale i tak się liczy). Robert Redford wdzięczy się na ekranie, gdy nagle w porankowym mieszkaniu rozlega się głos:
- Ale mu zajebał! Widziałeś, ale mu zajebał!
Porankowi rodzice spojrzeli na siebie zdziwieni, ale uznali, że tego typu głosy zza ściany stanowią niestety wątpliwy urok mieszkania w bloku, z którym to urokiem trzeba się pogodzić. Głos zza ściany jednak nie zamilkł:
- Normalnie mu zajebał! Widziałeś? Tak zajebał! Ale mu zajebał! - zagrzmiało w porankowym domu.
- Ty, myślisz, że oni się tam u góry mordują w towarzystwie osoby trzeciej czy oglądają coś w telewizji? - zapytała Porankowego Tatę Porankowa Mama mając w pamięci zasłyszane zza ściany rozmowy, które dało się słyszeć w ciągu ostatnich miesięcy.
- Trochę za bardzo podekscytowany jest ten, co krzyczy, że ktoś komuś zajebał. Przelecę po kanałach - może się dowiemy kto komu tak zajebał - rzekł Porankowy Tata i zaczął szukać programu, który mógł być powodem ekscytacji nieznajomego zza ściany.
Po kilku chwilach Porankowy Tata znalazł ów program - transmisję gali boksu. Na ringu stało dwóch zmęczonych i potłuczonych jegomościów w towarzystwie sędziego i właśnie ogłaszali wynik mordobicia.
- Może będzie powtórka? - wyraził nadzieję Porankowy Tata i jak na zawołanie na ekranie pojawiła się powtórka finałowego ciosu. Jegomość A machnął ręką i jegomość B upadł lekko oszołomiony na matę (czy jak to tam się zwie).
- No fakt, zajebał mu. Widziałaś?
- Dał mu w mordę - tyle widziałam, ale żeby od razu zajebał... - odrzekła wątpiąco Porankowa Mama, po czym Porankowy Tata, kierowany chęcią dokształcenia małżonki w bardzo ważnych męskich kwestiach, zaczął jej tłumaczyć, jakie kryteria muszą zostać spełnione, by "danie w mordę" można było uznać za "zajebanie w mordę", a następnie porankowi rodzice wrócili do oglądania filmu z Redfordem.
W niedzielę Porankowa Mama opisała sytuację Hetman Babie, która przyszła na "dyżur" do Porankowej Panienki celem wzięcia jej na spacer, na który to Porankowa Mama wziąć córki nie może.
-... no i okazało się, że to była jakaś gala boksu, ponoć Mistrzostwa Polski - zakończyła opowieść Porankowa Mama.
- No, Adamek wygrał - odparła od niechcenia Hetman Baba, a Porankowa Mama poczuła się, jakby to właśnie jej ktoś teraz dał w mordę, albo mówiąc bardziej dosadnie: jakby to jej właśnie ktoś zajebał...

16 kwietnia 2008

reinstalka

Porankowy Tata załatwił Porankową Mamę na cacy - przeinstalował późnym wieczorem Świndozę (prosimy bez komentarza) i w efekcie od rana komputer, który w miarę już otrząsnął się po ataku paskuda-wirusa, odmówił współpracy z damską częścią porankowego domu.
Przede wszystkim Porankowa Mama stwierdziła, że wszystkie napisy na pulpicie i na gadu-gadu są jakby rozmazane. Oczywiście, Porankowy Tata tego nie dostrzegł, ale bez narzekania zmienił rozdzielczość i... efekt był jeszcze gorszy, bo normalnej wielkości rozmazane literki stały się dużymi rozmazanymi literkami.
Potem Porankowa Mama odpaliła Outlooka i... zastała w skrzynce odbiorczej tysiące wiadomości... tysiące to nie przesada. Z pewną dozą nieśmiałości zapytała zatem:
- Mój drogi, a zaznaczyłeś, żeby outlook zostawił kopię wiadomości na serwerze?
W odpowiedzi usłyszała złowróżbne milczenie i oczami wyobraźni widziała już, jak musi każdą z tych wiadomości przejrzeć, żeby nie wyrzucić czegoś ważnego. Na szczęście okazało się, że na ważniejszych serwerach kopie zostały, ale i tak wizja rozdzielania maili starych od nowych, ważnych od tych mniej ważnych wcale nie bawiła Porankowej Mamy.
Następnie okazało się, że w "szale przeinstalowywania" lista jej kontaktów gadu-gadu nie została wyeksportowana na serwer i w efekcie w nowo zainstalowanym komunikatorze pojawiła się tylko jej wersja skrócona. Na dodatek, gadu-gadu nie chciało współpracować z Porankową Mamą i odmówiło zalogowania się na konto dla studentów. Początkowo odrzucone zostało hasło, potem mail, na który miało zostać przysłane przypomnienie, następnie całe gadu-gadu oddało na plecy i było po sprawie.
Zdesperowanej Porankowej Mamie na pomoc przyszedł nieoczekiwanie Porankowy Śfagier. I zaczęły się cuda. Bo oto nagle na ekranie porankowego komputera kursor zaczął sam się przesuwać, foldery zaczęły się same otwierać, niewidzialna ręka zaczęła coś kopiować, przeinstalowywać, dodawać, wywalać, wpisywać i Bóg raczy wiedzieć, co jeszcze. Wszystko w tempie ekspresowym, tak że Porankowa Mama ledwie dała radę zakodować, co aktualnie widzi na pulpicie. Przerażające, nawet z perspektywy czasu. Po kilkunastu minutach Śfagier uznał, że robota skończona i się ulotnił. No a komputer zaczął wreszcie działać...
I mogłoby się wydawać, że problemy w ten deszczowy dzień się skończyły, ale że życie nie może być tak różowe, w wiadomościach podali, że Poczta Polska grozi strajkiem, który ma obejmować także dostarczanie przesyłek pieniężnych. Porankowa Mama zapytała zatem znów:
- Mój drogi, jaką opcję zaznaczyłeś w PITach - mają nam przesłać zwrot podatku pocztą czy na konto?
- Hmmm... Chyba nic nie zaznaczyłem, więc pewnie pocztą - odpowiedział Porankowy Tata.
- No to fajnie... Trzeba będzie dać w łapę listonoszowi...
I tym optymistycznym akcentem zaczął się kolejny dzień w porankowym domu - dzień, który Porankowa Mama znowu spędzi na kanapie, niczym bohaterka Fotoplastykonu Siesickiej...

13 kwietnia 2008

babskie sprawy


Zgaduj zgadula... Co przedstawia powyższe zdjęcie? Zdecydowanie jest to szminka, bądź raczej jakaś pozostałość po niej. Odpowiedź prawidłowa: jest to dowód zbrodni - pozostałość po szmince, do której dorwała się wczoraj Porankowa Panienka.
W wieku zaledwie 14 miesięcy Porankowa Panienka ambitnie naśladuje wszystko i wszystkich (stąd gorąca prośba o uważanie, co się mówi i robi w jej towarzystwie :-D ) a zarazem jest przekonana, że świat dorosłych nie różni się wiele od świata małych dzieci. Niech więc nikogo nie dziwią oklaski, które usłyszy wychodząc z toalety w porankowym domu, bowiem aktualnie dziecko jest na etapie nagradzania nimi każdego, kto spłucze wodę w toalecie po wykonaniu wiadomej czynności. Naśladownictwo ma swoje zabawne oblicze - ot, choćby wczorajsza szminka. Nie da się zaprzeczyć, że widok 14 miesięcznego dziecka zawzięcie naśladującego mamę robiącą makijaż wyzwala uśmiech na twarzy. Szczególnie, gdy dziecko do pełnego makijażu używa wyłącznie szminki w pasującym do ubranka kolorze (sama wybrała!). Pominiemy fakt, że Porankowa Panienka postanowiła umalować się chwilę przed wyjściem na imieniny do wujka i opóźniła tym samym owo wyjście o dobre pół godziny, które trzeba było przeznaczyć na gruntowne zmywanie makijażu z twarzy - co wcale takie zabawne już nie było.
Faktu dorastania córki nie mógł też nie zauważyć Porankowy Tata, który wczoraj poległ w starciu z dziecięcymi rajstopami.
- Co mam zrobić, jak one mają tylko dwa paski? - wołał szykując Porankową Panienkę do wyjścia.
- Dwa paski zazwyczaj są na pupie, a z przodu jeden - odpowiadała Porankowa Mama.
- No ale jak te rajstopy mają tylko dwa paski? - dopytywał dalej.
- Jak tylko dwa paski?
- No jeden z przodu i jeden z tyłu...
- To szukaj, z której strony są piętki!
- Ech...
No cóż, w sumie to dobrze, że Porankowy Tata nie wie, jak się zakłada bardziej dorosłe rajstopy, bo jakby wiedział, to chyba należałoby się zacząć zastanawiać i martwić... :-)

7 kwietnia 2008

bunt na porankowym pokładzie

Jaki związek ma roczne dziecko z drzwiami od szafy? Oto pytanie na inteligencję. Odpowiedź jest następująca - drzwi od szafy są granicą, która wyznacza ten moment, w którym czas sobie zdać sprawę z tego, że dziecko urosło. Ech...
Jak dotąd Porankowa Panienka śmigała sobie ekspresem po całym pokoju i nie trzeba się było nią zbytnio przejmować porządkując ubrania w szafie. Zresztą ona sama też się nie przejmowała otwartymi drzwiami, chyba że akurat miała dzień pod tytułem "ma tu być porządek", bo wtedy z uporem maniaka zamykała każdą otwartą szufladę i każde uchylone drzwi. Aż tu pewnego dnia dziecię śmignęło przez pokój i się pod otwartymi drzwiami nie zmieściło. Zdziwienie było ogromne - szczególnie na jej twarzy. Z niedowierzaniem patrzyła to na drzwi to na Porankową Mamę i masowała się po głowie, która jeszcze kilka dni wcześniej mieściła się w przejściu między dolną krawędzią drzwi a podłogą. Porankowy Tata, równie zdziwiony, wziął zszokowane dziecię, przystawił do ściany i dokonał pomiaru wysokości. Zdziwienie ustąpiło miejsca zszokowaniu. Porankowa Panienka w ciągu trzech miesięcy urosła ponad 5 centymetrów (nie wspomnimy tu przez grzeczność, że pomiar został wykonany w najbardziej widocznym miejscu na najbardziej widocznej futrynie drzwi, a wynik tego pomiaru został zaznaczony najbardziej opornym czerwonym pisakiem, jaki można znaleźć w porankowym domu...). Paradoksalnie, taki przyrost wzrostu wcale nie rzuca się tak bardzo w oczy.
Porankowa Panienka zatem urosła. I jakimś dziwnym trafem nagle postanowiła być także dorosła. Na porankowym pokładzie przeżywamy więc bunt. Po pierwsze, o picie z dorosłego kubka. Taki drobiazg, prawda? Wcale nie. Bo to nie idzie o sam fakt picia z kubka, z którego Porankowa Panienka doskonale pić potrafi. Tu chodzi o picie z kubka kogoś, kto jest dorosły i akurat z niego pije dorosłe picie, przykładowo kawę. Na nic się zdało nabycie drogą kupna małego kubka Nescafe, który jest identyczny jak duży kubek. Na nic się zdało przelewanie do innego dużego kubka kilku łyżeczek zawartości. Porankowa Panienka odczuwa radość i przyjemność z moczenia mordki akurat w tym a nie innym kubku, z którego ktoś w danej chwili pije.
Po drugie, bunt dotyczy pieluch. Porankowa Panienka odmawia współpracy w zakładaniu pieluchy. I nie pomaga zakup pieluchomajtek. Najlepiej chodzi się z gołym siedzeniem.
Po trzecie, bunt na pokładzie dotyczy jedzenia. Bynajmniej, nie ma mowy o niejadku! Porankowa Panienka zjada wszystko ze smakiem - szpinak, zupki, mięsko, owoce, chlebek. Wszystko. Co więcej, potrafi jeść sama. Ale... od pewnego czasu kanapka nie może być krojona w kostkę tylko musi być dorosłą kanapką, a że taką dorosłą kanapkę czasem trudno ugryźć, bo ma skórkę, której nie wolno odciąć, bo wtedy już nie będzie dorosłą kanapką, to już szczegół. No i dorosłą kanapkę dorosły smaruje sobie sam masłem... więc masło w porankowym domu wygląda jakby je piorun raził, a dziecię jest oburzone faktem, że nie może cały dzień smarować chleba.
A na to wszystko nałóżmy fakt, że Porankowa Mama od tygodnia kwitnie w domu na zwolnieniu lekarskim i ma w perspektywie jeszcze takie prawie trzy tygodnie, przy czym nie wolno jej się zbytnio ruszać, nie powinna nic podnosić, nie powinna wychodzić na dalekie spacery, chodzić po schodach itd., co powoduje, że wewnętrzna jej frustracja przybiera na sile i niedługo może znajdzie ujście w jakimś buncie, a wtedy... biedny Porankowy Tata... Mieć takie dwie zbuntowane baby na pokładzie!
(a na marginesie, trzecia baba, która jest w drodze na porankowy pokład, też się zaczyna buntować, więc w porankowym domu są tak naprawdę trzy zbuntowane baby...)
Daisypath Christmas tickers