26 listopada 2014

Dziecko na Warsztat 3 afterparty


Tradycją już jest, że po publikacji postu w ramach warsztatów projektowych, linkuję do tych blogów, które w jakiś sposób zapadły mi w pamięć.

Afrykańskie klimaty zagościły na wielu blogach, które zgłosiły się do projektu. I po raz kolejny projekt pokazał, jak pięknie jeden temat można ująć na wiele sposobów. Pokazał też, że mimo dzielących kilometrów, pewne rzeczy łączą dzieciaki - znakiem naszych czasów jest więc książka "Afryka Kazika" oraz mapy Mizielińskich (tu przyznaję, że własnych map nie mamy, ale "Afrykę Kazika" mamy za to z autografem).

Pewne rzeczy jednak wyróżniały niektóre wpisy. I tak:
  • w matkopolkowie rozmawiali o pięknie i o plemieniu Wodaabe i dzielili się cudownymi grami z Afryką w temacie,
  • o wzorach Korhogo i malunkach na materiale pisali sąsiedzi z Poznania, czyli my home and heart,
  • Dzieciaki w domu robiły genialnie proste ale i pomysłowe maski z rolek od papieru toaletowego,
  • a dzika jabłoń zaprosiła na przedstawienie w teatrze cieni o siostrach szamankach i wilczym pazurze,
  • kreatywnie w domu podrzuciło mi pomysł na pedagogiczne zabawy z maskami,
  • z kolei mama w domu podrzuciła pomysł na domowy papirus,
  • biesy dwa podrzuciły pomysł na labirynt przez kontynent
  • stacja autyzm, oprócz cudownej Afryki w słoiku, podrzuciła pomysł kinetycznego piasku,
  • naszej szkole domowej urzekła mnie tona pomysłów na ćwiczenie motoryki małej - plecionki, wydzieranki, nawlekanki...,
  • a w malarstwo autorstwa Tingatinga (!) wprowadziły mnie gadżetomama i chomikarnia.
Przekopać się przez te dziesiątki blogów jest trudną sztuką. A i dodać trzeba, że u niektórych warsztat listopadowy napotkał wyboistą drogę i został opublikowany z poślizgiem. Założę się, że znajdę jakiś blog, do którego nie dotarłam (albo dotarłam za wcześnie, jeszcze przez publikacją). Nie sugerujcie się więc moimi wytycznymi tylko sami klikajcie w linki i zerkajcie, co wymyśliły zwariowane matki i ich cudowne dzieciaki! A już w grudniu - Ameryka Południowa i tradycje świąteczne. 

24 listopada 2014

Dziecko na Warsztat 3 - Afryka

Pakujemy walizki, bierzemy paszporty i ruszamy dziś w ramach projektu Dziecko na Warsztat 
na Czarny Ląd! Gotowi?

Dziecko na Warsztat - odsłona trzecia: Afryka. 
Temat przewodni: rękodzieło/sztuka ludowa.


Zadanie 1. Etap przygotowawczy - Afryka jako kontynent

Nasz warsztat rozpoczęłyśmy w połowie listopada. Długo myślałam, jak go ugryźć i powiem szczerze, ostateczny kształt naszej podróży do Afryki jest dziełem przypadku. Poszukując informacji, przekopując się przez blogi, strony, portale trafiłam na "to coś", co stało się sednem naszego warsztatu. Ale o tym za chwilę.
Zaczęłam prosto: skoro wędrujemy do Afryki, trzeba poznać Afrykę. Wydrukowałam więc mapę. Moje myśli potoczyły się potem szybko: mapa - zbiór map - atlas! I tak oto warsztatem z Afryki rozpoczęłyśmy przygotowywanie naszego Atlasu Świata. Mam nadzieję, że w czerwcu będę mogła pochwalić się opasłym tomiskiem przygotowanym przez Glorie. Kto wie, co jeszcze oprócz map dołączymy do naszego atlasu!



W odpowiednim oznaczeniu naszej mapy Afryki pomogła nam książka Łukasza Wierzbickiego "Afryka Kazika" i dołączona do niej mapa.


Zadanie 2. Królestwo Złotego Tronu, Złote Wybrzeże czyli podróż do...

Tematem przewodnim listopadowego warsztatu było rękodzieło. Temat rzeka, a w połączeniu z Afryką, która mieni się bogactwem kultur, rzeka zamienia się w ocean. I tu przyznaję, że przygotowanie naszego warsztatu było nieco odwrócone. Poszukiwanie inspiracji zaczęłam bowiem od hasła "rękodzieło afrykańskie". Dr Google skierował mnie w otchłań wypełnioną maskami, koszykami, rzeźbionymi figurkami, biżuterią... Bardziej pomocny okazał się PINTEREST. To właśnie tam moje myśli skierowałam na ozdobne obręcze na szyję. "Młode zrobią obręcz, i co dalej?" - zapytałam samą siebie i z tą myślą w głowie dostrzegłam zdjęcie podpisane "kente cloth"... i tak trafiłam do  ... no właśnie, dokąd? Pozwólcie, że zanim odpowiem, podam kilka ciekawostek na temat kraju naszej podróży:

- kraj ten określany jest mianem "Afryki dla początkujących" - jedna bloggerka opisuje go tak: " Friendly, laid-back, hassle-free and affordable, varied and compact, microcosmic taste of Africa";
- kraj ten był kolonią brytyjską, która jako pierwsza odzyskała niepodległość w 1957 roku;
- ponieważ potęgą kraju jest złoto i kakao, za czasów kolonialnych znany był jako Złote Wybrzeże;
- dewizą tego kraju jest Wolność i Sprawiedliwość;
- w kraju tym mieszkają głównie ludzie niepalący papierosów - uznawany jest za jeden z najzdrowszych krajów świata;
- w kraju tym obowiązuje reguła prawej ręki - lewa ręka oznacza brak szacunku
"... obowiązuje „reguła prawej ręki”. Wszystko co dobre, o czym mówisz z szacunkiem, lubisz, chcesz wyrazić zgodę, chcesz wyrazić aprobatę, akceptujesz - wskazuj prawą ręką. Jeśli jesz - jedz tylko prawą ręką. Wskazując na swój dom - pokazuj prawą ręką. Witając się - używaj prawej ręki. Używając prawej ręki oznajmiasz rozmówcy, że szanujesz go.Jeśli więc chcesz komuś dać do zrozumienia, że masz go gdzieś - użyj ręki lewej. Lewa ręka służy jedynie do mycia się, jest uważana za rękę, powiedzmy, do brudnej roboty. Jeśli Ktoś jest leworęczny to ma problem, bo nie zwalnia go to z tych obowiązków. Może za to pisać lewą ręką i nie będzie to źle odczytywane." (źródło: tutaj)
- nazwa tego kraju w języku tubylców oznacza król-wojownik;
- dominującą grupą etniczną jest lud Akan - głównie plemię Aszanti, dla którego ogromne znaczenie ma Złoty Tron (legendę o Złotym Tronie można przeczytać tutaj - załącznik 2)
- mieszkańcy tego kraju uwielbiają się bawić - często organizowane są różnego typu fetyny, zabawy, święta, podczas których dużo się je.

Wiecie już, jaki kraj odwiedzamy? Przed Wami GHANA!





Zadanie 3. Adinkra

Wiecie już, że wylądowałyśmy z warsztatami w Ghanie. Wiecie też, że moją uwagę przykuło coś, co się zwie "kente cloth" - jest to charakterystyczna dla Ghany tkanina, z której wykonane są stroje możnych ludzi. Zgłębiając jednak informacje o kente, natrafiłam na coś nieco innego, co stało się sednem naszego warsztatu - ADINKRA.
"Strojem tradycyjnie używanym podczas uroczystości pogrzebowych była adinkra (pojawiła się w kraju Aszanti około 200 lat temu), czyli duże, prostokątne płaty białej lub brunatnej tkaniny przerzucone przez lewe ramię. Na tkaninie za pomocą stempli
ręcznie odbite były wzory. Obecnie adinkra noszona jest też przez uczestników zabaw i festynów oraz gości weselnych. Adinkra ozdabiana jest wzorami o symbolicznym znaczeniu – ukryte w nich są aforyzmy, legendarne historie, kulturowe metafory. Można powiedzieć, że zawierają wiedzę o życiu i zasadach postępowania. Obecnie używa się ok. 60 symboli, którymi zdobi się także m.in. ściany domów i rozmaite przedmioty." (źródło cytatu: tutaj)
* Wikipedia podaje, że Adinkra to nazwa symboli, które umieszczane są na szatach Adira.
wearing adinkra
source: http://www.adireafricantextiles.com/adinkraintroduction.htm
Czego można chcieć więcej? Adinkra spełniła wszystkie moje oczekiwania - pozwoliła nie tylko na stworzenie fajnego warsztatu, ale także dała okazję do rozmowy o wartościach, tradycjach i historii, a także o symbolach w naszym życiu i ich znaczeniu.
Razem z Gloriami przyjrzałyśmy się zestawowi symboli, które używane są w Ghanie do ozdabiania szat (i nie tylko). Ciekawy zbiór Adinkra i opisu ich znaczeń można znaleźć tutaj albo tutaj albo tutaj.
Każda z nich wybrała jeden (Starsza - parasol królewski, Młodsza - diament), który próbowała wyciąć w ziemniaku w taki sposób, by powstał stempel. Ponieważ wycinanie w ziemniaku to trudna sztuka, przytaszczyłyśmy nasze pudło gotowych stempli i dokonaliśmy wyboru kolejnych znaków (każdy stempel otrzymał znaczenie symboliczne, które Glorie musiały opisać i wyjaśnić). Muszę przyznać, że jeśli przeanalizować wybrane przez nie symbole, dają one całkiem fajny obraz charakteru moich córek :) Ale to tak na marginesie.
Z zestawem stempli przystąpiłyśmy do dzieła - przygotowałyśmy nasze domowe, papierowe Adiry!



  
Gotowa papierowa Adira z symbolami Adinkra.
Opis znaczenia symboli wybranych przez Glorie. Po lewej - starszą, po prawej - młodszą.
I tak, dobrze widzicie wpływ Pana Kleksa!
Gotowy materiał pocięłyśmy na paski, odpowiednio skleiłyśmy i... ubrałyśmy w nowe szaty kilka lalek, które bez ubrania poniewierały się w pudle dla lalek. Nową szatę rodem z Ghany dostała też nasza Pani Misiowa!

Oto jak prezentowały się nasze modelki:

Nasze lalki w strojach Adira z symbolami Adinkra! A że jestem leworęczna... szaty założyłam w drugą stronę - oryginalnie powinny być zarzucone na lewe ramię!
Zadanie bonusowe, czyli dzieciaki zaczynają kojarzyć fakty :)

Tak jakoś wyszło, że dziewczyny same z siebie podchwyciły afrykańskie klimaty i same z siebie postanowiły poszerzyć nasz warsztat. I tak oto, pewnego dnia, z ich pokojów wyszły... lwy wykonane z papierowego talerzyka! Pomysł rzuciła Gloria Młodsza.



Z kolei Gloria Starsza doznała olśnienia i wykopała z czeluści pokoju planszę, która w przedszkolu służyła jej do prezentacji legendy o baobabach afrykańskich - legenda mówi, że Bóg zezłościł się na baobab, który zazdrościł innym drzewom ich smukłości i piękności, wyrwał go z ziemi i posadził korzeniami do góry. Legenda została przypomniana i ponownie zaprezentowana, tym razem w domowym zaciszu.


A dziś, gdy nasze lalki były już ubrane, a pozostałości warsztatu posprzątane, młodą olśniło ponownie i z pudła wykopała dawno nieużywane zwierzęta rodem z Afryki. I tak powstało afrkańskie safari z Panią Misiową w tle.


Posłowie:
Nasza podróż do Ghany była bardzo owocna i za to dziękuję pomysłodawcom Dziecka na Warsztat. Jestem bardziej niż pewna, że gdyby nie projekt, nie miałabym okazji poznać symboli Adinkra, ani dowiedzieć się czegoś więcej o Ghanie. Myślę też, że koniec warsztatu nie oznacza rozstania z Ghaną - będę zgłębiać mądrości ludu Akante i doczytam trochę histori stojących za symbolami.

Na zakończenie dzielę się z Wami dwoma zdaniami, które mają duże znaczenie dla mieszkańców Ghany, a które zapadły mi w pamięć:

„Tam gdzie nie ma dzieci, nie ma bogactwa"
mądrość ludowa ludu Akante - źródło tutaj

"Musimy powrócić i odzyskać swoją przeszłość, abyśmy mogli zrozumieć, po co i w jaki sposób staliśmy się tym, kim jesteśmy dziś."
znaczenie symbolu Sankofa - źródło tutaj

A teraz zmykamy - i ja i Wy - na pozostałe blogi dowiedzieć się czegoś więcej o Afryce. Kto wie, może ktoś też zawędrował na Złote Wybrzeże? Klik w link na mapie:

16 listopada 2014

czekolada w wersji max

Naszła nas ochota na czekoladę. Dużo czekolady. I udało nam się wreszcie położyć temu kres. Upiekliśmy brownie wg przepisu MasterChefa.
Najpierw przepis zobaczyliśmy w telewizji - drużyna czerwonych serwowała w samolocie deser: pięknie czekoladowe ciasto z sosem karmelowym z dodatkiem soli. Gloria młodsza wpadła w zachwyt. Zapragnęła takie brownie zjeść w domu.

Kupiliśmy więc dwie tabliczki gorzkiej czekolady 70%. Zapach, który rozszedł się w domu, gdy rozpuszczaliśmy czekoladę z masłem w kąpieli wodnej był powalający. Potem ubiliśmy jajka z cukrem. Dodaliśmy masę czekoladową, przesialiśmy mąkę i do pieca... W 20 minut cudownie czekoladowa woń wypełniła dom. Potem rozpuściliśmy cukier w odrobinie wody. Bulgoczącą masę potraktowaliśmy odrobiną masła i zalaliśmy zagęszczonym niesłodzonym mlekiem (nie mieliśmy śmietany). Jeśli pamiętacie smak cukierków Werther's Original, wyobraźcie sobie, że otaczają was zewsząd - tak właśnie smakuje i pachnie sos karmelowy. Na koniec odrobina soli. Kawałek ciasta na talerz, duża łyżka sosu i człowiek się poddaje.


Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę się wzdrygać na myśl o czekoladzie. Ogrom czekolady w smaku i zapachu, wyciągnięty dodatkowo przez słony karmel zaspokoił potrzebę czekolady przynajmniej do Bożego Narodzenia. Pierwszy raz zdarzyło się, by nam ciasto zostało na blaszce. I wcale nie dlatego, że jest mało smaczne. Paradoksalnie, jest tak pyszne, że aż nie da się zjeść.
Polecamy!

5 listopada 2014

pomysł na zakup

- Mamaaaa... a znasz takie strony, na których są w komputerze ciekawe rzeczy, które można kupić?
- No...
- A jakie to strony?
- Allegro?
- Nie... Ania mówiła inaczej... Jakieś x...
- OLX?
- No! A możesz sprawdzić?
- A co chcesz kupić na OLX?
- Chomika. Ania tam znalazła i kupiła.

Chomika...

Każdy ma jakiegoś bzika... Poległam.

W szkole omawiają domowe zwierzątka, jakby co. Nasze żaby widocznie mało kumate były. Nie to, co chomik...

1 listopada 2014

zapach wspomnień

Za oknem i w domu pachnie mi dziś jesienią. Mogę się założyć, że czytając o "zapachu jesieni", każdy ma pewne wyobrażenie tego zapachu. Podejrzewam jednak, że każda osoba czytająca te słowa automatycznie czuje jakiś zapach - przewidywalny a jednak niepowtarzalny. Palone liście, wilgoć, grzyby, grzane wino... Zapach jesieni...

Wydarzenia ostatnich miesięcy spowodowały, że zaczęłam przywiązywać jeszcze większą niż dotąd uwagę do rzeczy drobnych, takich jak zapach. Mam bardzo wyczulony zmysł węchu i wiele rzeczy rozpoznaję właśnie "po zapachu". Potrafię na przykład rozróżnić herbatę z cukrem lub bez "po zapachu". Potrafię przywołać w pamięci zapach przedszkolnej herbaty czy szkolnej stołówki. Po zapachu rozpoznaję, że Ślubny nalewa mi kieliszek wina (choć stara się to robić bardzo cicho, bo mnie sprawdza :) Tę cechę przejęły po mnie moje córki, szczególnie Gloria Młodsza. Chociażby, dzień Wszystkich Świętych kojarzy ona tylko wtedy, gdy jej mówimy, że to ten "śmierdzący" dzień, bo wtedy na cmentarzu śmierdzą świeczki, a bardzo jej ten zapach przeszkadza... Dziś była bardzo zaskoczona, że zapach cmentarza był inny, mniej duszący...

Ten weekend to czas wspomnień, dla mnie też czas powracających zapachów. Pozwólcie więc, że się z wami podzielę:
- zapachem szafy - bufetu mojej babci, gdzie trzymała cukiernicę i talerzyki deserowe...
- zapachem wody kolońskiej dziadka - klasyczny Old Spice...
- zapachem perfum drugiej babci - historyczne Soir de Paris, którego nie można już dostać, bo podobno nie produkują...
- zapachem taśmy w maszynie do pisania, na której tata pisał swoje książki...
- zapachem perfum taty...
- zapachem gotowanej kiełbasy - polska, bydgoska surowa... - u babci mojego Ślubnego...
- zapachem cytrynowych rogalików z kruchego ciasta ręcznie robionych w kuchni u przyszywanej cioci-sąsiadki...
- zapach Wigilii w domu rodzinnym - nie w ogóle, ale właśnie w tym domu...

Każde zdarzenie, każda osoba mają jakiś szczególny zapach... I gdy już przeminą, zapach ten zostaje i będzie przywoływał wspomnienia.

Mam nadzieję, że towarzyszą wam miłe zapachy...

Daisypath Christmas tickers