7 kwietnia 2008

bunt na porankowym pokładzie

Jaki związek ma roczne dziecko z drzwiami od szafy? Oto pytanie na inteligencję. Odpowiedź jest następująca - drzwi od szafy są granicą, która wyznacza ten moment, w którym czas sobie zdać sprawę z tego, że dziecko urosło. Ech...
Jak dotąd Porankowa Panienka śmigała sobie ekspresem po całym pokoju i nie trzeba się było nią zbytnio przejmować porządkując ubrania w szafie. Zresztą ona sama też się nie przejmowała otwartymi drzwiami, chyba że akurat miała dzień pod tytułem "ma tu być porządek", bo wtedy z uporem maniaka zamykała każdą otwartą szufladę i każde uchylone drzwi. Aż tu pewnego dnia dziecię śmignęło przez pokój i się pod otwartymi drzwiami nie zmieściło. Zdziwienie było ogromne - szczególnie na jej twarzy. Z niedowierzaniem patrzyła to na drzwi to na Porankową Mamę i masowała się po głowie, która jeszcze kilka dni wcześniej mieściła się w przejściu między dolną krawędzią drzwi a podłogą. Porankowy Tata, równie zdziwiony, wziął zszokowane dziecię, przystawił do ściany i dokonał pomiaru wysokości. Zdziwienie ustąpiło miejsca zszokowaniu. Porankowa Panienka w ciągu trzech miesięcy urosła ponad 5 centymetrów (nie wspomnimy tu przez grzeczność, że pomiar został wykonany w najbardziej widocznym miejscu na najbardziej widocznej futrynie drzwi, a wynik tego pomiaru został zaznaczony najbardziej opornym czerwonym pisakiem, jaki można znaleźć w porankowym domu...). Paradoksalnie, taki przyrost wzrostu wcale nie rzuca się tak bardzo w oczy.
Porankowa Panienka zatem urosła. I jakimś dziwnym trafem nagle postanowiła być także dorosła. Na porankowym pokładzie przeżywamy więc bunt. Po pierwsze, o picie z dorosłego kubka. Taki drobiazg, prawda? Wcale nie. Bo to nie idzie o sam fakt picia z kubka, z którego Porankowa Panienka doskonale pić potrafi. Tu chodzi o picie z kubka kogoś, kto jest dorosły i akurat z niego pije dorosłe picie, przykładowo kawę. Na nic się zdało nabycie drogą kupna małego kubka Nescafe, który jest identyczny jak duży kubek. Na nic się zdało przelewanie do innego dużego kubka kilku łyżeczek zawartości. Porankowa Panienka odczuwa radość i przyjemność z moczenia mordki akurat w tym a nie innym kubku, z którego ktoś w danej chwili pije.
Po drugie, bunt dotyczy pieluch. Porankowa Panienka odmawia współpracy w zakładaniu pieluchy. I nie pomaga zakup pieluchomajtek. Najlepiej chodzi się z gołym siedzeniem.
Po trzecie, bunt na pokładzie dotyczy jedzenia. Bynajmniej, nie ma mowy o niejadku! Porankowa Panienka zjada wszystko ze smakiem - szpinak, zupki, mięsko, owoce, chlebek. Wszystko. Co więcej, potrafi jeść sama. Ale... od pewnego czasu kanapka nie może być krojona w kostkę tylko musi być dorosłą kanapką, a że taką dorosłą kanapkę czasem trudno ugryźć, bo ma skórkę, której nie wolno odciąć, bo wtedy już nie będzie dorosłą kanapką, to już szczegół. No i dorosłą kanapkę dorosły smaruje sobie sam masłem... więc masło w porankowym domu wygląda jakby je piorun raził, a dziecię jest oburzone faktem, że nie może cały dzień smarować chleba.
A na to wszystko nałóżmy fakt, że Porankowa Mama od tygodnia kwitnie w domu na zwolnieniu lekarskim i ma w perspektywie jeszcze takie prawie trzy tygodnie, przy czym nie wolno jej się zbytnio ruszać, nie powinna nic podnosić, nie powinna wychodzić na dalekie spacery, chodzić po schodach itd., co powoduje, że wewnętrzna jej frustracja przybiera na sile i niedługo może znajdzie ujście w jakimś buncie, a wtedy... biedny Porankowy Tata... Mieć takie dwie zbuntowane baby na pokładzie!
(a na marginesie, trzecia baba, która jest w drodze na porankowy pokład, też się zaczyna buntować, więc w porankowym domu są tak naprawdę trzy zbuntowane baby...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers