16 kwietnia 2008

reinstalka

Porankowy Tata załatwił Porankową Mamę na cacy - przeinstalował późnym wieczorem Świndozę (prosimy bez komentarza) i w efekcie od rana komputer, który w miarę już otrząsnął się po ataku paskuda-wirusa, odmówił współpracy z damską częścią porankowego domu.
Przede wszystkim Porankowa Mama stwierdziła, że wszystkie napisy na pulpicie i na gadu-gadu są jakby rozmazane. Oczywiście, Porankowy Tata tego nie dostrzegł, ale bez narzekania zmienił rozdzielczość i... efekt był jeszcze gorszy, bo normalnej wielkości rozmazane literki stały się dużymi rozmazanymi literkami.
Potem Porankowa Mama odpaliła Outlooka i... zastała w skrzynce odbiorczej tysiące wiadomości... tysiące to nie przesada. Z pewną dozą nieśmiałości zapytała zatem:
- Mój drogi, a zaznaczyłeś, żeby outlook zostawił kopię wiadomości na serwerze?
W odpowiedzi usłyszała złowróżbne milczenie i oczami wyobraźni widziała już, jak musi każdą z tych wiadomości przejrzeć, żeby nie wyrzucić czegoś ważnego. Na szczęście okazało się, że na ważniejszych serwerach kopie zostały, ale i tak wizja rozdzielania maili starych od nowych, ważnych od tych mniej ważnych wcale nie bawiła Porankowej Mamy.
Następnie okazało się, że w "szale przeinstalowywania" lista jej kontaktów gadu-gadu nie została wyeksportowana na serwer i w efekcie w nowo zainstalowanym komunikatorze pojawiła się tylko jej wersja skrócona. Na dodatek, gadu-gadu nie chciało współpracować z Porankową Mamą i odmówiło zalogowania się na konto dla studentów. Początkowo odrzucone zostało hasło, potem mail, na który miało zostać przysłane przypomnienie, następnie całe gadu-gadu oddało na plecy i było po sprawie.
Zdesperowanej Porankowej Mamie na pomoc przyszedł nieoczekiwanie Porankowy Śfagier. I zaczęły się cuda. Bo oto nagle na ekranie porankowego komputera kursor zaczął sam się przesuwać, foldery zaczęły się same otwierać, niewidzialna ręka zaczęła coś kopiować, przeinstalowywać, dodawać, wywalać, wpisywać i Bóg raczy wiedzieć, co jeszcze. Wszystko w tempie ekspresowym, tak że Porankowa Mama ledwie dała radę zakodować, co aktualnie widzi na pulpicie. Przerażające, nawet z perspektywy czasu. Po kilkunastu minutach Śfagier uznał, że robota skończona i się ulotnił. No a komputer zaczął wreszcie działać...
I mogłoby się wydawać, że problemy w ten deszczowy dzień się skończyły, ale że życie nie może być tak różowe, w wiadomościach podali, że Poczta Polska grozi strajkiem, który ma obejmować także dostarczanie przesyłek pieniężnych. Porankowa Mama zapytała zatem znów:
- Mój drogi, jaką opcję zaznaczyłeś w PITach - mają nam przesłać zwrot podatku pocztą czy na konto?
- Hmmm... Chyba nic nie zaznaczyłem, więc pewnie pocztą - odpowiedział Porankowy Tata.
- No to fajnie... Trzeba będzie dać w łapę listonoszowi...
I tym optymistycznym akcentem zaczął się kolejny dzień w porankowym domu - dzień, który Porankowa Mama znowu spędzi na kanapie, niczym bohaterka Fotoplastykonu Siesickiej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers