24 sierpnia 2007

kiedy kot w domu... czyli urlop

W Porankowym domu święto, bowiem Porankowy Tata rozpoczął w poniedziałek URLOP!!! Dwutygodniowy urlop! Porankowa Panienka jest z tego powodu bardzo zdezorientowana - oto tata, którego widuje zazwyczaj rano po obudzeniu i popołudniu w czasie swoich zabaw, nagle kręci się po domu w każdym momencie dnia: podczas zasypiania, podczas obiadu, przy sprzątaniu i przy kąpieli...
Porankowy Tata ma urlop, więc zgodnie z przewidywaniem, Porankowa Mama nie ma czasu na nic - na pisanie bloga w obu wersjach językowych tym bardziej. O doktoracie nie wspomnimy w ogóle, choć Porankowy Tata zaczyna wydawać dyspozycje, by zarzucić pisanie czegokolwiek innego na rzecz zajęcia się pracą naukową... Porankowa Mama ma więc doła, bo nie może z siebie wykrzesać motywacji do pracy. W akcie desperacji wzięła i się przefarbowała na rudo. Farbą zmywalną, czyli pół roku potrzyma... W każdym razie dementujemy plotkę, jakoby Porankowa Mama się tak zablogowała, że już nie pisze nic na swoim blogu. Porankowa Mama nie ma teraz czasu nawet na czytanie obcych blogów. Ech, kot w domu, mysz harcować nie może... ;-)
Ale za to dobra wieść jest taka, że Porankowa Panienka zaczyna się samodzielnie przemieszczać. Póki co pełza z prędkością światła odpychając się jedną nogą. Wygląda to przekomicznie, ale jest skuteczne, bo dziecię dochodzi tam, gdzie chce. Problem w tym, że "tam gdzie ono chce" nie zawsze jest zgodne z tym, gdzie porankowi rodzice chcieliby, by poszło. A jak się dziecięciu coś nie podoba to zaczyna żałośnie szlochać i wzbudzać poczucie winy...
A tak na marginesie, Porankowy Tata w ramach relaksu od pracy czaruje w kuchni... Efekty są niesamowite i smakowite. Ktoś zna dobrą i skuteczną dietę? Bo jak tak dalej pójdzie to będzie nam bardzo potrzebna...

Na zakończenie zdjęcie strzelone Porankowej Panience na spacerze, prezentujące sposób, w jaki młoda dama podróżuje (jest to nowo odkryty sposób na to, by dziecię nie "wysiadało" z wózka, jak jest zmęczone i marudne - jeśli nie ma już siły, pada głową w poduszkę i zasypia, a do tego czasu bacznie ogląda świat). Widok ten powoduje, że każdy, kto nas mija, zaczyna się uśmiechać i wyrażać swój zachwyt nad urodą i bystrym spojrzeniem tego cudnego... chłopczyka...
Chyba czas kupić dziecku kokardki i przypiąć na kapelusiku. A na czole dać naklejkę: Jestem dziewczynką!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers