15 lipca 2007

wakacje pod gruszą

Niektórzy mają dobrze i należy im się ekwiwalent za wakacje pod gruszą. Porankowa Mama do takowych należy. Niestety, czas wypełniania wniosków o przyznanie pieniędzy przypadł w okresie jej urlopu macierzyńskiego, więc Porankowej Mamie ekwiwalent śmignął koło nosa - tak się przynajmniej wydawało. Wydawało, bo jak się w sumie okazało, wakacje pod gruszą należą się każdemu zorientowanemu, o ile wykaże się sprytem. Porankowa Mama sprytem się wykazała i udała się do Rektoratu, by wypełnić wniosek. No i się zaczęło, jak na filmie o Asterixie i Obelixie...
Wiedziona intuicją Porankowa Mama wczłapała na wysokie trzecie piętro Rektoratu. Kluczyła kilka chwil po pokojach i w końcu zapytała tubylca, gdzie jest dział socjalny, bo do takowego kazano jej iść. Okazało się, że dział socjalny jest na parterze, tuż przy kasie. Poczłapała zatem na dół z wysokiego piętra trzeciego i przybyła do pokoju przy kasie. Tam uprzejmie acz stanowczo wyjaśniła cel swego przybycia, a miła pani, choć trochę ospała, kazała pobrać wniosek z półeczki. Porankowa Mama znalazła potrzebny druk i wypełniła. Zaniosła go ospałej pani, a ta, uprzejmie acz stanowczo stwierdziła, że teraz to trzeba zanieść do działu płac i do działu kadrowego, bo tam muszą przybić odpowiednie pieczątki. A że Porankowa Mama przychodzi po terminie to musi sobie te pieczątki załatwić w tych działach sama...
Z wypełnionym wnioskiem Porankowa Mama poczłapała na wysokie piętro drugie do działu kadrowego. Tam kolejna ospała pani spojrzała, wklepała w komputer kilka liter, spojrzała po raz wtóry, przybiła pieczątkę i postawiła parafkę. Gadała przy tym cały czas przez telefon, więc Porankowa Mama sama wydedukowała, że wniosek można zabrać.
Następnie Porankowa Mama wczłapała na wysokie piętro trzecie, gdzie wcześniej pytany o drogę tubylec zdziwiony, że ją widzi, zaczął powtórnie wyjaśniać, gdzie jest dział socjalny, a Porankowa Mama z kolei, wyjaśniła mu, że już tam była. W odpowiednim pokoju przybito odpowiednią pieczątkę i kazano zanieść wniosek do... działu socjalnego na parterze przy kasie.
Porankowa Mama poczłapała z wysokiego piętra trzeciego na parter, tam zastukała do działu socjalnego i wręczyła ospałej pani opieczętowany wniosek. Ospała pani zdziwiła się, wpisała na wniosku dwie kwoty (Porankowej Panience też się wakacje pod gruszą należą), zsumowała je, przystawiła pieczątkę i... kazała zanieść do działu płac na wysokie trzecie piętro.
Porankowa Mama odwróciła się zatem na pięcie, stanęła przed wielkimi schodami i po raz kolejny poczłapała na wysokie trzecie piętro, z tą różnicą, że tym razem, musiała zrobić kilka przystanków po drodze, by zaczerpnąć powietrza.
W odpowiednim pokoju wręczyła odpowiednio opieczętowany odpowiedni wniosek odpowiedniej pani i nieśmiało zapytała, kiedy można się spodziewać wpłynięcia ekwiwalentu na konto. Odpowiednia pani z odpowiednią miną stwierdziła, że tak jak dla wszystkich doktorantów, pieniądze będą na koncie 1 sierpnia.
No to się pytam, po cholerę wnioski był do wypełniania w maju? Odpowiedzi nie otrzymano...
I po cholerę w ogóle trzeba wypełniać wniosek, skoro ekwiwalent należy się wszystkim? Odpowiedź w domyśle: bo się widocznie wszystkim należy, ale niektórym należy bardziej... Niektórym, czyli tym sprytnym...
A że porankowa rodzina spędza wakacje na działce Hetman-Dziadów z Łazarza i wcale nie pod gruszą tylko pod winogronem, ekwiwalent przeznaczony zostanie na gruszki w słoiczkach dla Porankowej Panienki - tak, żeby tym gruszkom stało się za dość (a za resztę pieniędzy porankowa rodzina kupi chyba fotele do "salonu", wcale nie w kolorze gruszkowym tylko czerwonym).

A na marginesie: winda znów ma humory. Tym razem jednak, porankowi rodzice po burzliwej dyskusji z gospodarzami domu (w liczbie mnogiej, ale to inna historia) zaczęli spisywać daty i godziny windowych fochów i w sierpniu sporządzą odpowiednią notę protestacyjną...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers