18 lipca 2007

rzecz o pieluchach

Kupa jest teraz modnym tematem, więc dziś o kupie, a raczej o pieluchach.
W poniedziałek porankowa rodzina przeżyła kryzys pieluchowy. Upały spowodowały, że porankowi rodzice przestali być czujni i rano okazało się, że w domu są zaledwie trzy pieluchy. Ponieważ Porankowy Tata musiał wyjść do pracy, wizja zakupów była możliwa do zrealizowania dopiero wieczorem. Porankowa Mama odważnie zadecydowała więc, że po porannej drzemce odwiedzą z Porankową Panienką najbliższy sklep i dokonają zakupu małej paczki pieluch. Pomysł był odważny, bowiem obecnie Porankowa Mama nie jest w stanie wychodzić sama na spacery z wózkiem - porankowa rodzina czeka na inny wózek, który - dzięki uprzejmości kuzynki - ma być dostarczony niedługo i jest szansa, że do windy się zmieści... oby.... Wizja małych zakupów obejmowała więc wzięcie Porankowej Panienki na ręce i wybycie z domu bez wózka.
Podczas gdy Porankowa Panienka smacznie drzemała, temperatura za oknem zaczęła osiągać niebezpieczny pułap 30 stopni w cieniu. Gdy Porankowa Panienka się obudziła, upał doskwierał już znacząco. Niestety, dziecięciu nie wytłumaczysz, że ma oszczędzać pieluchę i koło 11:00 rano obie porankowe panie zmuszone były się udać do sklepu.
Porankowa Panienka została odpowiednio odziana, wysmarowana kremem z filtrem, otrzymała gustowne nakrycie głowy (które od razu próbowała zdjąć) i z pełnym podekscytowaniem ruszyła na zakupy do pobliskiego sklepu.
Wychodząc z bloku Porankowa Mama wysłuchała uwag zatroskanych sąsiadów, którzy starali się wybić jej z głowy wychodzenie z niemowlakiem na dwór... Tak, znowu wyszło na to, że jest nieodpowiedzialną matką... Przyzwyczaja się do tego.... Dzięki Bogu, rząd sklepów jest dosłownie żabi skok od porankowego bloku.
W mgnieniu oka porankowe panie dotarły wpierw do apteki.
- Dzień dobry, potrzebne nam są pieluchy dla tej młodej obywatelki. Jakie rodzaje ma pani w sprzedaży? - zagaiła Porankowa Mama, a Porankowa Panienka odpowiednio się uśmiechnęła prezentując jeden mały ząb.
- Pieluchy? Niestety nie ma. - odpowiedziała zdziwiona (sic!) pani aptekarka.
- Nie ma? A to dziwne... To poproszę Infacol, skoro już tu jesteśmy? (wyjaśnienie: Infacol to genialny środek na wzdęcia u niemowląt).
- Infacolu też nie ma - powiedziała pani aptekarka, a Porankowa Mama już miała na końcu języka pytanie o to, co w takim razie jest w aptece, prócz wystawionych w witrynie produktów marki Durex... Powiedziała jednak: to dziękujemy i idziemy do konkurencji.
Porankowe panie zawitały zatem do starego, socjalistycznego "samu" i od progu zapytały, czy można płacić kartą (ważna uwaga: Porankowa Mama miała tylko kartę kredytową przy sobie). Pani sprzedawczyni z dumą oznajmiła, że owszem, więc Porankowa Mama, ku uciesze dziecka, wzięła koszyk i udała się w kierunku stoiska kosmetycznego. Pieluch jednak nie znalazła i opuściła sklep dość szybko udając się drzwi obok do nowoczesnego "samu" znanej sieci o nazwie na L.
Jak się jednak okazało, pieluchy to towar luksusowy... Po dobrych 10 minutach, jedyne co Porankowa Mama znalazła, to podejrzanie wyglądające paczuszki z ledwo widocznym napisem "pieluszki dziecięce". W akcie desperacji chciała już je kupić, ale natknęła się na jedną otwartą paczuszkę i postanowiła obejrzeć produkt przed zakupem. To było genialne posunięcie, bowiem pieluchy okazały się być narzędziem tortury dla niemowlaka. Zwykła wata, czy coś w tym stylu, zapakowane w kawał folii... Nawet w chłodne dni odparzyłby delikatną pupę. Jak można coś takiego w ogóle produkować??? Będę świnia i podaję nazwę firmy: Aro. Antyreklama z premedytacją. Zdruzgotana i oburzona Porankowa Mama opuściła sklep. Porankowa Panienka także opuściła sklep, bo nie miała innego wyjścia.
Niestety, więcej sklepów, w których można płacić kartą, w najbliższej okolicy nie ma, więc Porankowa Mama wróciła do domu i wykonała alarmowy telefon do Hetman-Dziadów z Łazarza, czyli rodziców. Przedstawiła sprawę i otrzymała zapewnienie, że pogotowie pieluszkowe przyjedzie w ciągu godziny.
Po godzinie zadzwonił telefon... Hetman-Babcia (analogicznie do Hetman-Dziada powinna być Hetman-Baba, ale brzmi tragicznie) poinformowała, że obeszła całą okolicę i pieluch jak na złość nie było, dopiero gdzieś daleko dopadła ostatnie dwie paczki, które Hetman-Dziad wiezie. Dodała również, że pani w aptece zaoferowała, że może pieluchy zamówić i będą jutro...
Hetman-Dziad rzeczywiście przyjechał z dwoma paczuszkami pieluch - jedną znanej, wiodącej marki, która mimo że jest tragicznie droga, to zdecydowanie najlepsza i drugą, eksperymentalnie kupioną polską produkcją, która okazała się w sumie nie taka zła, ale porankowi rodzice kupować pieluch tej marki więcej nie będą. Porankowa Panienka mogła teraz zapełniać pieluchy do woli (co zresztą od razu uczyniła).
Wieczorem, jak się ochłodziło, porankowa rodzina udała sie na zakupy do dużego centrum handlowego i nabyła drogą kupna dużą paczkę pieluch kolejnej znanej marki (promocyjna cena i dobra reklama oraz kolorowe opakowanie, które zachwyciło Porankową Panienkę). Do tego wczoraj Porankowa Panienka otrzymała w prezencie kolejną dużą paczkę pieluch także znanej marki, więc teraz w porankowym domu jest magazyn pieluch, a Porankowa panienka może wybierać w kolorach i rozmiarach.
Uff, kryzys pieluchowy opanowany.
A tak na marginesie, zastanawia mnie, co jest z tymi pieluchami? Dlaczego nie można ich kupić w normalnym sklepie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers