26 lipca 2007

optymizm

Jakimś dziwnym trafem, optymistyczne nastawienie do życia i pozytywny stosunek Porankowej Mamy do świata są wprost proporcjonalne do jej zmęczenia. Ot, choćby dziś. Porankowa Mama prawie w ogóle nie spała, bo Porankowa Panienka budziła się co godzinę. Wprawdzie o 6.00, gdy zadzwonił budzik Porankowego Taty, juniorka została bez słowa przekazana w ręce ojca, a Porankowa Mama była bliska eksplozji, ale jak tylko godzinę później drzwi za Porankowym Tatą się zamknęły, Porankowa Mama postanowiła, że właśnie zaczyna się pierwszy dzień reszty jej życia i nie zamierza go zmarnować użalając się nad swoim losem, a tym bardziej wylewając swoje żale półrocznemu niemowlakowi (Porankowa Panienka kończy dziś pół roku! Przerażające, jak ten czas szybko leci!). W efekcie, Porankowa Mama ma dzisiaj wychodne o 17.30, bo umówiła się na ponoć rewelacyjną mrożoną herbatę miętową z dziewczynami z pewnego forum internetowego (do którego nomen omen zajrzała po raz pierwszy od bardzo dawna), opiekę nad dziecięciem przejmuje Porankowy Tata i powinno to wszystkim wyjść na dobre. A jeśli się uda pewien projekt, w którym Porankowa Mama być może weźmie udział, to może nawet coś dobrego zostanie zrobione dla reszty świata. Bo jak rzekł Porankowy Tata: jak Ty się już za coś zabierasz, to zazwyczaj wychodzi z tego coś dobrego dla innych.
A dobry nastrój już się udzielił Porankowej Panience, która smacznie śpi od półtorej godziny (ba, od dwóch godzin) na tapczanie w swoim pokoju - Porankowa Mama boi się ją ruszyć, żeby czar słodkiego chrapania nie prysł. Niech mi ktoś jednak wyjaśni, dlaczego to dziecię śpi w dzień, a nie śpi w nocy?

Jeśli idzie o komentarze do bloga, to wczoraj dwa porankowe szwagro-braty bez najmniejszego kłopotu zamieściły swoje wpisy pod postami... Widocznie blog miał zły dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers