8 lutego 2009

rozmówki przygodne (update w postaci fotobloga na końcu)

W ramach wstępnego kursu survivalu w dżungli miejskiej Porankowa Panienka przechodzi codziennie odpytywanie na zasadzie: kto ty jesteś - Polak mały.
- Jak masz na imię? - pyta porankowy rodzic.
- Ja - słyszy w odpowiedzi.
- No doba, to jak JA ma na imię? - dopytuje dalej rodzic.
- Ela - dziecię z uśmiechem odpowiada.
- A nazwisko?
- xxxxx - dumnie podaje Porankowa Panienka zamieniając pierwszą literę nazwiska na G.
- Super, a gdzie mieszkasz?
- W domu! - słyszy w odpowiedzi rodzic
- Hmmm... A gdzie jest dom? - dopytuje dalej.
- Tutaj! - odpowiada nieco zdenerwowana młoda dama i rękoma pokazuje, że się mama czy tata nie zna ("no jak to? nie wiesz, gdzie jest dom?" da się słyszeć w podtekście)
- A na jakiej ulicy?
- hmmmm... nie wiem! Tam! - odkrzykuje Porankowa Panienka i powalona niewiedzą rodzica oddala się do swoich spraw...
Trzeba przyznać, że jak na dwulatkę to całkiem nieźle sobie dziecię radzi.

Inna rozmowa:
- Ela, zanieś Uli grzechotkę, dobrze? - Porankowa Mama podaje starszej córce zabawkę.
- Proszę? - dziecię spogląda w oczy i czeka...
- Tak, proszę zanieś Uli zabawkę.
- No. - dziecko usatysfakcjonowane bierze przedmiot w dłoń i wynosi do drugiego pokoju, gdzie młodsza siostra kręci piruety na piankowej macie. Po chwili z pokoju słychać głos:
- Nie ma!
- Czego nie ma? - odkrzykuje Porankowa Mama składając pranie.
- Uli nie ma! - odpowiada Porankowa Panienka.
- Jak nie ma? - dopytuje Porankowa Mama i udaje się do pokoju sprawdzić stan posiadania potomstwa. A tam... Tam rzeczywiście Uli nie ma. Na macie nie ma. Bo Ula vel Porankowa Panieneczka zaczęła się przemieszczać. Póki co pełza do tyłu, co być może jest uwarunkowane genetycznie, bo Porankowa Mama także pływa do tyłu (to inna historia). W każdym razie dziecię młodsze wypełzło z maty pod stół i zawzięcie obgryzało jego nogę.

O właśnie, obgryzało. Meldujemy pojawienie się drugiego zęba na pokładzie! Wybił się wczoraj wieczorem. Porankowa Panieneczka wygląda teraz przeuroczo z dwoma malutkimi ząbkami na dolnym dziąśle. Porankowa rodzina ostrzega zarazem, że dziecię ma przypływ miłości i namiętnie całuje w nos zaczepiając tymi ząbkami o dziurki. Boli. Uprzedzaliśmy, jakby co!

I rozmowa nocna:
- Mamuś! - słychać z głos z łóżeczka Porankowej Panienki o 2:45 nad ranem.
- Eluś, śpij - odpowiada Porankowa Mama, która usiłuje uśpić Porankową Panieneczkę (na marginesie, co takiego jest w tej godzinie drugiej rano, że dzieci się budzą?)
- Mamuś! Pić!
- Masz butelkę w kącie łóżeczka. Napij się. Mama usypia Ulę. Cichutko, proszę.
- (odgłos picia, odsapnięcie) Oh, pepiej (tłumaczenie: lepiej). Doblanoc.
- Dobranoc.
[kwadrans później]
- Mamuś!
- Ela, śpij.
- Mamuś! Pi? (w tłumaczeniu: śpisz)
- Tak, śpię. Ty też śpij.
- Uła pi?
- Tak, Ula śpi. Śpij też.
- Mamuś...
- Eluś, spać!
- Mamuś...
- Ela, koniec. Śpij.
- Mamuś... - i nim Porankowa Mama zdołała cokolwiek powiedzieć dało się słyszeć - Ela, cicho, pać. Mama z Ułą pi.

Czy porankowa rodzina nie ma genialnych dzieci, hehehe?

UPDATE

Porankowa Mama w ramach przerwy w tworzeniu nieszczęsnego Opus Magnum postanowiła zrzucić niedawno robione zdjęcia na komputer. Oto ciekawostki, które znalazła - taki mały fotoblog niedzielny:


Powyżej arcydzieło Porankowej Panienki pod tytułem: Dziadek i Ula (co ciekawe, dwulatka rysuje oczy ze źrenicami i rzęsami... Do tego, nieodłącznym atrybutem Uli na wszystkich rysunkach jest albo pielucha albo kupa - jak w tym przypadku. Czy dopatrywanie się ukrytego podtekstu w fakcie, że dziadek ma jedno oko, to przesada?)


Zdjęcie powyżej to wcale nie kolejne arcydzieło - to jest lista zakupów dla tatusia, którą Porankowa Panienka sporządziła kilka dni temu. Na liście znajdują się: mięso, kaszka dla Uli oraz dżem. Obecność mięsa i dżemu, mimo, że w domu były, została wytłumaczona w taki sposób: "bo nie lubiem [tego, co jest w domu]".

A na zakończenie, zdjęcie powalające połączone z opowieścią porankową:
Otóż wczoraj w czasie około-kąpielowym, Porankowa Mama oddawała się błogiemu lenistwu sprawdzając bibliografię poprawianego aktualnie rozdziału (taaaa...), podczas gdy Porankowy Tata miał wyekspediować córki do Morfeusza. Dziecię starsze zaległo z kolacją przed telewizorem i oglądało Clifforda, a dziecię młodsze... miało grzecznie czekać na przygotowywaną przez ojca butlę z kaszką. Tata szykował, a gdy się obrócił, ujrzał taki obrazek:


Urocze, nieprawdaż? I żałosne zarazem... Dziecko ze zmęczenia padło w przedbiegach... Porankowym rodzicom do tej pory jest z tym faktem paskudnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers