25 lutego 2009

bilans

- Powie "mamo, daj misia"? - rzuciła znad dokumentów pielęgniarka, która mierzyła i ważyła porankowe panny.
- Słucham? - równocześnie odpowiedzieli porankowi rodzice zastanawiając się, o co chodzi i czemu takie pytanie służy.
- Czy dziecko powie "mamo, daj misia"? - powtórzyła zniecierpliwiona pielęgniarka.
I tu nastąpiła chwila poważnej ciszy... A porankowi rodzice równocześnie pomyśleli:
- Nie, nie powie. Bo jeśli już, to powie "mamo, daj misia, proszę". Choć nie, bo ona misiów, proszę pani, nie posiada. Bawi się lalą i powie najwyżej: "mamo, lala ma kupę". I czyta książki o zwierzętach, więc powie "Mandryl ma czerwony nos". Ale "mamo, daj misia" to zdanie, którego raczej nie usłyszymy. Jest samodzielna, więc ewentualnie sama misia weźmie, jeśli się jakiś napatoczy...
Porankowi rodzice spojrzeli jednak na pielęgniarkę, która w myślach pewnie rozprawiała, czy są kumaci i zrozumieli pytanie, i odpowiedzieli jednogłośnie:
- Tak, powie - bo doszli do wniosku, że pytanie dotyczy raczej umiejętności porozumiewania się w ogóle, a nie konkretnego zdania.

Bilans dwulatka, pomijając powyższe, wypadł raczej pomyślnie. Porankową Panienkę zważono, zmierzono, dokonano ogólnych oględzin i... szczerze, nie wiadomo, co dalej. Chyba bilans czterolatka nas czeka. A w między czasie wizyta u dermatologa i okulisty, w ramach wędrówki od Annasza do Kajfasza w poszukiwaniu "czegoś", co Porankową Panienkę gnębi.
Jeśli ktoś ma pomysł, od czego dwulatek może mieć wysypkę na twarzy (testy krwi wykluczają alergię pokarmową), nie spać w nocy i nie mieć apetytu i od czego mogą mu wypadać włosy i łamać się paznokcie, niech da znać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers