17 września 2007

chaotycznie o jesiennej depresji

Żeby nie było, że nas gdzieś wywiało, szybka relacja z wydarzeń porankowych.
Porankowa rodzina jest nieco zdezorganizowana. Porankowy Tata pracuje jak najęty, Porankowa Mama stara się pracować w domu przy komputerze, ale jej nie wychodzi, mimo że weszła w posiadanie notebooka, który miał jej nieco ułatwić pracę pozwalając łączyć ją z opieką nad dzieckiem (notebooka prościej zabrać ze sobą, gdy się gania za pełzającym dzieckiem). Porankowa Panienka zaś radośnie przemierza porankowe 58m kwadratowych i okrywa coraz to nowe elementy godne jej uwagi, jak np. "piwniczkę" z winami... (dziecko wie, co dobre...). Niby wszystko super, a jednak nastroje porankowe są nieco depresyjne. Pewnie pogoda jest temu winna... Chociaż...
W porankowym domu pojawił się wózek, który wprawdzie mieści się do windy i Porankowa Mama stała się wreszcie mobilna i samodzielna, ale... No właśnie. Jest ale. Zamian wózków to jak przesiadka z mercedesa do malucha, czego raczej nie będą w stanie zrozumieć ofiarodawcy owego wózka, którzy pewnie będą zdziwienie faktem, że porankowa rodzina nadal używa starego wózka... "Nowy wózek" traktujemy jako awaryjny pojazd dla Porankowej Mamy, a stary wózek nadal będzie nam służył podczas spacerów rodzinnych, zapewniając komfort jazdy dziecku i rodzicom.
W ogóle z tym nowym wózkiem to przeboje były i są, bo znowu wychodzi na to, że porankowi rodzice jacyś tacy dziwni są, że marudzą, że nie potrafią się zorganizować i nic załatwić (taka jest opinia "postronnych"). I ta myśl dość dołuje Porankową Mamę, która jest typem przejmującym się i nie lubi żyć ze świadomością, że się ją krytykuje za plecami. Ale z drugiej strony, porankowi rodzice wychodzą z założenia, że jeśli im jest dobrze i nie krzywdzą nikogo, to nie mają powodu, by się zmieniać. Tylko te krytyczne uwagi mimo wszystko dźgają...
Do tego, Porankowy Tata (a później Porankowa Mama, która się też wplątała w tą sytuację) miał ostatnio dość dziwne i niezrozumiałe spięcie ze swoim kuzynem, z którym chciał zwyczajnie pogadać przez gadu-gadu po długim okresie nierozmawiania, a się okazało, że owemu kuzynowi za cholerę to nie pasuje. Problem w tym, że zamiast powiedzieć to kulturalnie, zachował się paskudnie (w szczegóły wchodzić nie będziemy) i zablokował zarówno Porankowego Tatę, jak i Porankową Mamę. Notka ta ma zatem służyć temu, by ów kuzyn (jeśli nas czyta, co jest prawdopodobne) wiedział, że nie rozumiemy, o co mu biega, że uważamy, iż zachował się chamsko i mimo, że staramy się go zrozumieć, to i tak jest nam przykro i oczekujemy przeprosin.
Na to wszystko nakłada się fakt, że porankowa rodzina była w piątek świadkiem wypadku. Mężczyzna został potrącony przez samochód. Człowiek żył, jak go wkładano do karetki, ale nadmiar adrenaliny, kwestia udzielania pierwszej pomocy i dzwonienia na 112 (swoją drogą, telefon 112 wymaga pewnego usprawnienia, bo długo trwało, zanim się Porankowa Mama dodzwoniła do pogotowia) spowodowały, że porankowi rodzice lekko się rozkojarzyli.
Dołóżmy do powyższego także stres Porankowej mamy spowodowany koniecznością powrotu do pracy (pierwsze zajęcia z zaocznymi już w niedzielę), zbliżającym się deadlinem oddania Wielkiej Promotorce wyników pilotażu, napisanego artykułu, opracowanego pomysłu na zajęcia fakultatywne i najlepiej także I rozdziału teoretycznego oraz depresją prawie jesienną potęgowaną głupim przejmowaniem się pewnymi w sumie mało ważnymi sprawami rodzinnymi…
Ogólnie totalny miks emocji.
Ech... To nie pogoda winna tylko życie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers