12 września 2009

zabawa

Porankowa Panienka zaczyna czytać. Z okrzykiem na ustach połączyła dziś trzy literki w całość i odczytała: ULA. Nie jako: U jak Ula, L jak Lala i A, ale: U-L-A.
- No, załapałam wreszcie! - rzekła z dumą.
No kurcze, załapała. Potem była Ola, Mama, Ela. Póki co proste wyrazy, ale proszę mieć na uwadze, że dziecię ma lat 2,5... Dużymi krokami nadchodzą czasy, gdy będzie można z piwnicy wytaszczyć zapas literatury dziecięco-młodzieżowej i zaszczepiać we własnych dzieciach miłość do Dzieci z Bullerbyn czy Ani z Zielonego Wzgórza. No dobra, najpierw będzie pewnie Filonek Bezogonek i pies, co jeździł koleją, choć kto to wie. Tak szczerze, to aktualnie ukochaną lekturą porankowego przed-przedszkolaka jest... Biblia dla najmłodszych. Porankowa Panienka ze spokojem może brać udział w konkursie wiedzy o Księdze Rodzaju. Wyłączając historię Kaina i Abla, bo tą opowieść Porankowa Mama pominęła podczas wieczornego czytania. Bądź co bądź, słuchaczka ma zaledwie 2,5 roku, a jej siostra nieco ponad rok i jedna drugiej potrafi zaleźć za skórę...
Niemniej, proszę się nie dziwić, gdy na pytanie o to, co Porankowa Panienka buduje z klocków padnie odpowiedź: Babel. I proszę się nie dziwić, gdy wszystkie porankowe pluszaki będą stały w kolejce przed tapczanem - to znak, że Porankowa Panienka buduje Arkę.

Trzeba przyznać, że młoda ma oryginalne pomysły na zabawy. Przykładowo, dziś bawiła się w usypianie orzeszków. Tak, orzeszków. Takich zwyczajnych orzechów włoskich.
- Poproszę o pierzynkę dla dzidziusia - rzekła wbiegając do kuchni.
- Dla jakiego dzidziusia? - zapytała Porankowa Mama.
- Śpi na krzesełku - Porankowa Panienka zaciągnęła matkę do pokoju i z dumą pokazała ulokowanego na krzesełku orzecha. - Musisz być cicho - szepnęła. - Ma problem z zasypianiem.
No tak, orzeszek ma problem z zasypianiem... Robiona na szydełku serwetka-pierzynka problem rozwiązała i orzeszek mógł spać przez kwadrans. Potem orzeszek szedł na przyjęcie do księżniczki, która spadła z drzewa, na którym skakały żabki i karetka z klocków wiozła ją do szpitala zrobionego z zamknięcia do pudełka z Ikea.
Rewelacja prawda?

W porankowym domu nadal panuje jakieś choróbsko. Wprawdzie porankowym pannom, jak jakimś mutantom, katar minął po dwóch dniach, ale Porankowego Tatę grypsko powaliło do tego stopnia, że z własnej nieprzymuszonej woli w poniedziałek oznajmił: biorę L4 i przez 5 dni siedział w domu. Dziś na dokładkę w kościach łamie Porankową Mamę...

3 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o (kochane) "Dzieci z Bullerbyn" to polecam wersje bardziej obrazkowe wydawnictwa Zakamarki np. http://www.zakamarki.pl/show_object.php?id=350&lang=pl
    My bedziemy je przerabiać, może troszkę później niż Ela, bo Sz. to ledwo mówi, a liter to zna kilka, ale chyba nie wie do czego służą :)))
    MonikaH

    OdpowiedzUsuń
  2. I jak tam w Porankowej Krainie? Wszyscy już zdrowi? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moniko, dzięki za namiary! Bullerbyn zawita zatem w porankowym domu nieco wcześniej niż podejrzewałam :))))) Jak fajnie.
    Co do umiejętności mówienia - miej na uwadze, że chłopcy zaczynają mówić później :)
    Tomaszowej zaś odpowiadam w kolejnym poście na temat zdrowia rodzinnego :)

    OdpowiedzUsuń

Daisypath Christmas tickers