23 października 2014

Piranie - gra karciana Reinera Knizia

Nie jesteśmy wielkimi znawcami gier - tak komputerowych, jak i planszowych, karcianych czy wszelkich innych. Owszem, gramy w różne gry, gdy mamy ochotę. Zdarza się, że wypożyczymy grę z biblioteki (nasza biblioteka daje nam taką możliwość). Mamy swoje ulubione gry i gry, które mają w naszej rodzinie pewne tradycje. Nie wiemy, co jest aktualnie na topie i nie znamy rankingu gier, o autorach nie wspomnę. Wybierając grę kierujemy się przede wszystkim intuicją. Ten nieco przydługawy wstęp piszę po to, by wyjaśnić, dlaczego z pełną ignorancją podeszłam do gry kupionej przypadkiem, intuicyjnie jako "pamiątka z podróży" w sklepiku w Oceanarium w Stralsundzie.

Z różnych przyczyn miniony weekend spędziłam na bałtyckim wybrzeżu, zwiedzając zarówno Świnoujście, jak i Greifswald czy Stralsund - urokliwe miasteczka niemieckiego wybrzeża. W Stralsundzie "zaliczyłam" Oceanarium - dumę miasta. W sklepiku z pamiątkami w owym Oceanarium szukałam drobiazgu, który mogłabym przywieźć dziewczynom - czegoś, co nie zostałoby rzucone w kąt, a w jakiś sposób wiązało się z rybami i klimatem morskim. Tak trafiłam na małe pudełko - gra karciana Piranie autorstwa Reinera Knizia.


Teraz już wiem, że trafiłam na grę, której jeszcze nie ma w Polsce (a jeśli jest, to mało kto o niej słyszał i praktycznie nie można jej dostać). Wiem też, że trafiłam na grę bardzo znanego twórcy gier, Reinera Knizia, autora m. in. Pędzących Żółwi (o których słyszałam, ale jeszcze nie grałam). Ale wtedy, w Stralsundzie, nie wiedziałam. Przeczytałam opis na pudełku, rzuciłam pedagogicznym okiem i uznałam, że gra będzie ciekawym i bardzo poręcznym (małe, lekkie pudełko) dodatkiem w arsenale pomysłów na nudę.

Piranie to małe pudełko zawierające 53 dobrej jakości karty z narysowanymi rybami - ryby są w różnych kolorach i różnych wielkościach. Na kilku kartach narysowane są piranie - także w różnych kolorach.


Celem gry jest pozbycie się wszystkich kart trzymanych w ręce wykładając karty na stos znajdujący się na stole. Reguła wykładania jest taka: 1) wykładamy kartę, na której przynajmniej jedna ryba ma taki sam kolor jak jedna z ryb na wierzchniej karcie na stosie, 2) na wykładanej karcie ryba musi być większa niż ryba na karcie na stosie (w myśl hasła: większa ryba zjada mniejszą rybę), 3) karta z piraniami może zostać wyłożona na dowolną kartę z zastrzeżeniem, że kolor piranii nie jest taki sam jak którakolwiek z ryb na wierzchniej karcie na stosie, 4) jeśli wierzchnią kartą na stosie są piranie, karta wykładana musi mieć ryby w innym kolorze niż piranie. Każdorazowo wykładając kartę trzeba jeszcze głośno nazwać kolor ryby, która zjada mniejszą rybę. I jeszcze jedno, tu nie gra się "po kolei", gracze wykładają karty "kto pierwszy ten lepszy", co zapewnia dużą dynamikę gry i niejako podkręca atmosferę i napięcie.


W praktyce gra jest mniej skomplikowana niż jej opis. Wymaga od graczy ogromnej koncentracji uwagi i super sprawności rąk - karty w ręce są trzymane w stosie i trzeba je po kolei odwracać, by zobaczyć narysowane na nich ryby. Nazywanie koloru jest także dużym utrudnieniem, bo gracz skupiając się nad wielkością ryb i ich kolorem często nie skupia się nad nazwaniem tego koloru. Grze towarzyszą okrzyki: "piranie", "świeże rybki" (u nas wykrzykiwane w oryginale "frische fische").

Jak wspomniałam, kupując Piranie nie miałam pojęcia, kim jest Reiner Knizia. Po kilkunastu rundach rozgrywek z dzieciakami i Ślubnym (nie wiem, kto ma większy ubaw), zdążyłam już zarejestrować się na forum Board Game Geek (tylko tam znalazłam sensowne info o grze Piranie i innych grach pana Knizia (na stronie jest też instrukcja gry w języku angielskim). Trzeba przyznać, że facet ma pomysł. Gra jest niby prosta i mało wymagająca, ale to tylko pozory.

Jeśli więc traficie gdzieś na Piranie - śmiało kupujcie. Ja będę polować na inne gry pana Knizia.

1 komentarz:

  1. Pirani nie znamy ale będę szukać!!!
    Za to pędzące żółwie mamy i polecamy :-) - ubaw dla małych i dużych!!!

    OdpowiedzUsuń

Daisypath Christmas tickers