24 czerwca 2012

McDonald's

Uwielbimy hot-dogi i hamburgery. Domowej roboty. Napchane po brzegi warzywami, polane sosem czosnkowym . Podawane bez dodatku zabawki w zestawie.
Zaszaleliśmy i zabraliśmy Glorie do McDonald's. A niech raz mają to, co reszta rówieśników. Kupiliśmy im HappyMeal (o zgrozo, co za nazwa!), rozsiedliśmy się w fotelach i zaczęliśmy wspominać czasy, gdy w naszym mieście był jeden McDonald's przy Targach i chadzaliśmy tam z klasą na ciacho, shake'a czy lody. 

Nasze Glorie w tym czasie całe w skowronkach zajrzały do pudełka HappyMeal, wygrzebały z niego zabawkę (dwukrotnie reklamowaną przy kasie, bo nie działała), kartonik soku jabłkowego i jabłko (sic!) zupełnie nie interesując się resztą zawartości. Olały hamburgera, olały frytki.
- Nie spróbujesz nawet?
- No dobra... - i dziecko sięgnęło po frytkę. - Słona. Nie smakuje mi.
- A hamburger? - świat się wali, namawiam dziecko do zjedzenia hamburgera z sieciówki!
- No... dobra. - ugryzła. - Bleeee... Ochyda.

Ślubny zwątpił, zeżarł dwa małe hamburgery, uznał, że faktycznie kminku mają masę, są suche i jakieś takie mało.. zachwycające. 
- Może lody mają nadal takie jak kiedyś?
Nie do końca. Są dużo słodsze i dużo mniejsze niż kiedyś.

McDonald's na nas nie zarobi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers