12 maja 2011

wiedźma w aptece

Wmaszerowała porankowa wiedźma do apteki ostatkiem sił i zwraca się do farmaceuty:
- Poproszę opakowanie leku I i leku P (popularne leki przeciwbólowe).
Pani Magister otwiera szufladę i wyciąga najmniejsze opakowanie leku I.
- Proszę o większe. I lek P - odpowiada wiedźma.
Pani Magister sięga po opakowanie 24 sztuki.
- Nie, nie. Takie w pudełku z zakrętką proszę. 48 sztuk bodajże. Dużo się u nas tego je. - Farmaceuta spogląda spode łba i wymienia spojrzenia z koleżanką po fachu.
- Ale pani wie, że tych leków się nie łączy.
- Oczywiście. Dlatego proszę o DUŻE opakowanie leku I, koniecznie MAX, bo to tak na co dzień jemy i o normalne opakowanie leku P, bo to wyjątkowo dziś potrzebne.
Pani Magister patrzy już bardzo nieufnie, więc wiedźma zbiera resztki sił i tłumaczy:
- Widzi pani, idzie deszcz. A jak idzie deszcz to u nas lek I Max hurtowo łykamy - farmaceuta w odpowiedzi spojrzała za okno, gdzie piękne błękitne niebo stanowiło idealne tło dla majowego słoneczka grzejącego pełną parą na 26 stopni.
- Nie wierzy pani? No cóż, jeszcze pani zobaczy. Mąż i ja metopoatami jesteśmy. Dzieci pewnie też. A to znaczy, że jak idzie deszcz bądź duża zmiana pogody, upiorny ból nam głowy rozsadza. A do tego mąż dzisiaj miał mało przyjemne spotkanie z dentystą-sadystą, który akurat miał ochotę na kanałowe leczenie trzonowca. I tu już nawet lek I Max nie pomoże. Stąd lek P - wiedźma zawiesiła głos i się chwilę zastanowiła. - Albo... Nie... Po lek K (silny lek przeciwbólowy, na receptę) to najwyżej wieczorem przyjdę.

Wymaszerowała baba z apteki z pudłem leków przeciwbólowych, zostawiając za sobą lekko zszokowaną panią aptekarkę i ma w nosie to, że ją pewnie niedługo na stosie spalą. Mówię wam, idzie woda... Duuuużżżżaaaa woda!

A w oczekiwaniu na ową wodę polecamy lekturę z gatunku porankowe opowieści zaległe:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers