16 października 2008

porankowe Alternatywy - finał

Kartka z informacją o naprawie usterek w elewacji nie wzbudziła szczególnego zainteresowania mieszkańców porankowego bloku. Porankowa Mama uznała jednak, że zanim porankowa rodzina podejmie decyzję, czy panów do mieszkania wpuścić czy nie, trzeba z panami porozmawiać. Zadzwoniła więc do pana J., którego numer telefonu zamieszczony był na nieszczęsnej kartce i zadała dwa krótkie pytania. Po pierwsze, kto z kim ustalił termin piątkowy od godziny 7:00 rano. Po drugie, jak panowie zamierzają organizacyjnie rozwiązać sprawę usuwania usterek.
Na pytanie pierwsze od razu usłyszała aż nadto miłą odpowiedź, że panowie przemyśleli sprawę i zaczną od 8:00, "ale jeśli pani woli inną godzinę to się oczywiście dostosujemy"... Nijak nie dało się jednak wyciągnąć od pana, kto z kim nieszczęsny piątek ustalił. Jeśli zaś idzie o organizację akcji "elewacja" to panowie przewidzieli dwukrotne wtargnięcie na balkon, za każdym razem góra 15 minut (sic!) w odstępie 3 godzin, "ale oczywiście, jeśli pani woli trochę później to się dostosujemy".
Porankowa Mama z Porankowym Tatą mieli niezły orzech do zgryzienia. No bo tak: jeśli panów nie wpuszczą to balkon będzie wyglądał jak wygląda, czyli będzie połowicznie pozbawiony tynku. To, co zostało może z kolei w każdej chwili odpaść, a z balkonu się przecież korzysta - nawet zimą, gdy służy jako przedłużenie lodówki na posiłki wielkogabarytowe. Wizja michy z sałatką świąteczną pokrytej tynkiem nie przypadła do gustu porankowej rodzinie, tak jak nie spodobała się wizja Porankowego Taty skaczącego na drabince po balkonie na 6 piętrze... Czyli panów wpuścić trzeba. No ale skoro mają wejść to trzeba się jakoś zorganizować, bo przecież Porankowa Mama nie będzie sama nadzorowała ekipy remontowej mając pod opieką dwójkę dzieci, które same z siebie są nieprzewidywalne. Karmienie, przewijanie, sadzanie na sedes, pilnowanie, żeby Porankowa Panienka nie wysmarowała Porankowej Panieneczki unigruntem i do tego pilnowanie łażących po mieszkaniu panów... Wniosek był jeden, Porankowy Tata musi być w domu od rana a panowie muszą się wyrobić z remontem do godziny 14.
Jak powiedziano tak zrobiono. Balkon naprawiono. I co najdziwniejsze, balkon Pani Jamnikowej też został naprawiony... A do tego, panowie nie pobrudzili nawet kawałka mieszkania i byli bardzo ale to bardzo ugrzecznieni! Czyli jak to zwykle bywa, wiele hałasu o nic...

1 komentarz:

  1. A bo to wiadomo, jak nic nie wiadomo?!! Lepiej chuchac, znaczy dmuchać rzecz jasna, na zimne! Nigdy nie wiadomo co tam komu w duszy gra... gratuluje ugrzecznionych fachowców (no chyba, ze z tym okresleniem to przesadzilam:)), ja mam pecha na grzecznych i przewaznie mam szczescie trafic na :
    a) zboczonych
    b) wulgarnych
    a) i b) w duecie:)
    Pozdarwiam :)

    mama Oli

    OdpowiedzUsuń

Daisypath Christmas tickers