8 sierpnia 2008

a jak alergia

Pierwszy dzień upałów: Porankowa Panieneczka ma twarz w potówkach.
Drugi dzień upałów: Porankowa Panieneczka ma twarz w potówkach.
Pierwszy dzień chłodu: Porankowa Panieneczka ma twarz w potówkach.
x dzień chłodu: Porankowa Panieneczka ma twarz w potówkach... hę?
- Urszulo, Ty mi nie mów, że masz na coś uczulenie, kobieto!
I w ten oto sposób rozpoczął się kolejny rozdział pod tytułem "Welcome back alergio nie wiadomo na co". Póki co zwycięzcą w konkursie na alergen jest mleczko do prania Lovela. Dwa razy Porankowa Mama użyła tego mleczka do wyprania ubranek dziecięcych, gdy skończył jej się Jelp a w okolicznych sklepach nie można go było kupić.
Konkurencją dla Loveli jest... mleko krowie, które Porankowa Mama bardzo lubi i nie ukrywa, że spożywa. Innych pomysłów póki co brak, choć porankowa rodzina rozważa także opcję: uczulenie na starszą siostrę. Bo oto Porankowa Panienka tak upodobała sobie Porankową Panieneczkę jako towarzysza zabaw, że nie może przejść do porządku dziennego nad tym, że młodsza siostra śpi, podczas gdy ona nie. Wstając z łóżka rano zamiast się przywitać krzyczy: Uła, Uła! i radośnie zagląda do koszyka, gdzie owa Uła powinna leżeć. Stwierdziwszy z niesmakiem, że Uła śpi, postanawia o tym głośno poinformować domowników drąc się biednemu dziecku do ucha: Mamaaaa! Uła! Tataaaaa! Uła!
No i Uła zaczyna się budzić... niezależnie od tego, czy jest wyspana czy nie. A potem to nic tylko sobie duuuuuża kawę Porankowa Mama musi zrobić, bo w chwili, gdy słychać ziewnięcie budzonej Porankowej Panieneczki, Porankowy Tata zamyka za sobą drzwi i udaje się do pracy, a Porankowa Panienka z uśmiechem na twarzy godnym szelmy mówi półgłosem: Ułłłłłaaaaa... No i się zaczyna... Można się na coś takiego uczulić będąc permanentnie niewyspaną Ułą?

A na marginesie - coraz częściej porankowym rodzicom zadawane jest pytanie: dlaczego Porankowa Panieneczka ma na imię Urszula Zuzanna? Najprostsza odpowiedź, wcale nie niegrzeczna, brzmiałaby: bo nie ma na imię Zuzanna Urszula ani Emilia Anna ani Małgorzata Róża. Szczera prawda. Poszukiwania odpowiedniego imienia zakładały od początku, że dziecię będzie nosić dwa imiona pasujące do charakteru porankowej rodziny i zarazem pasujące do obecnej już w domu Elżbiety Wiktorii. Miały to być także imiona świętych - imiona, które będą determinować charakter nowego członka rodziny i zapewnią mu odpowiedniego patrona. Poszukiwania zostały przez porankowych rodziców uwieńczone wyborem trzech imion wymienionych powyżej, z czego: Zuzanna odpadła, bowiem Zuz aktualnie rodzi się na pęczki i Porankowa Mama miała przed oczami listę obecności w szkole, w której połowa klasy to Zuzanny, a druga to Julie; Małgorzata odpadła, bo porankowi rodzice imienia tego "nie czuli" - nie mogli sobie za diabła wyobrazić własnego dziecka, do którego będą mówić Gosia. A Emilia... cóż, Emilia była prawie pewna, ale przeważyła tu kwestia rodzinna, bowiem reakcje rodziny na hasło: będzie Emilka, były dość oryginalne.
- Emilka, ładnie, ale czemu nie... (tu wstawić różne Kunegundy i takie tam).
- Emilia... hmmm... To będziemy wołać: Emila!!!! Do drewutni!!!
- Emilia - ładne imię ale źle się kojarzy. Znałam Emilię, ale brzydko pachniała. (sic!)
- No nieeee... Emilia? Nieeee... Zuza była lepsza.
Jak można było obarczyć dziecko takim imieniem?
Urszula zatem wzięła się stąd, że:
1. od początku się przewijała jako drugie imię,
2. porankowi rodzice uznali, iż babcia Porankowe j Mamy, Urszula właśnie, miała "odpowiedni' charakter i nadanie dziecku tego samego imienia zapewni mu cechy, które przydadzą się w sytuacji "bycia młodszą siostrą",
3. porankowi rodzice uznali także, że św. Urszula męczennica będzie odpowiednią patronką ich dziecka.
Brzmi logicznie?
A co do Elżbiety Wiktorii... skojarzenia królewskie nie są przypadkowe. :-D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers