24 marca 2008

Jingle Bells Alleluja!

Alleluja!

Święta to jeden z najdziwniejszych okresów w roku. Człowiek marzy o nich, czeka na nie z utęsknieniem licząc, że wreszcie wypocznie. Gdy się zbliża czas świąteczny, człowiek zaczyna biegać jak zwierzę w klatce planując, sprzątając, robiąc zakupy, gotując, piekąc, starając się zorganizować, by wszystko zrobić na czas. I co roku sobie powtarza, że za rok nie da się tak zwariować i przeżyje święta inaczej, bardziej na spokojnie, bardziej duchowo. Jednakże, gdy kolejne święta mijają, człowiek zamiast czuć się wypoczęty i spełniony, marzy o tym, by mieć wreszcie wolne - wolne od jedzenia, od wizyt, wolne od świąt...
Porankowa rodzina w tym roku dała się niestety po raz kolejny nieco zwariować. Efekt? Lodówka pęka w szwach od konkretów, które trzeba będzie zamrozić, bo nie było i pewnie już nie będzie czasu ich zjeść (przy okazji dzięki za przepisy na kremy śmietanowe i masę kajmakową!). Porankowa Panienka snuje się po mieszkaniu ledwie żywa, bo jest zmęczona nagłym przyspieszeniem życia i oszołomiona wzmożeniem kontaktów międzyludzkich. Porankowy Tata... no cóż, wrócił dziś do pracy i pewnie wróci zmęczony bardziej niż zwykle, bo w święta właściciele zwierząt przypominając sobie o ich istnieniu tłumnie odwiedzają kliniki weterynaryjne. A Porankowa Mama? Nie mając sił, by ruszyć się z miejsca korzysta z chwili wolnego i porządkuje zawartość domowych komputerów przerywając to porządkowanie poszukiwaniem informacji o św. Małgorzacie szkockiej.
Święta Wielkiej Nocy same w sobie upłynęły pod znakiem odwiedzin - u rodziców, dziadków, pradziadków, w kościele (uwierzycie, że podczas święcenia potraw zasypał nas grad??). Dzisiaj ciąg dalszy kolędowania. I całkiem na miejscu jest tu określenie "kolędować", bo tegoroczna Wielkanoc przypomina bardziej Boże Narodzenie niż wiosenną sielankę.

***
Przedświąteczne obserwacje spacerowe:
Jak co roku w okresie świąt w dużych supermarketach pojawiają się wolontariusze, którzy smętnie pakują zakupy do siatek licząc, że w podzięce otrzymają kilka groszy na jakiś tam cel. Hmmm... Porankowa rodzina natknęła się na takich wolontariuszy w tym roku. I zanim się zorientowała, jej zakupy zostały poupychane bez ładu i składu do foliowych reklamówek. Czy ktokolwiek myśli o tym, by zapytać klienta, czy: po pierwsze w ogóle chce, by mu zapakować zakupy; po drugie, czy chce, by je zapakować do foliowej reklamówki; po trzecie, czy chce, by były one jakoś logicznie posegregowane? Nie, bo każdemu się wydaje, że człowiek będzie wdzięczny za każdy przejaw "bezinteresownej" pomocy. Dlaczego tylu ludzi usiłuje uszczęśliwić innych na siłę?
No i druga kwestia dotycząca tej samej sprawy: takie akcje w supermarketach to przejaw totalnego braku konsekwencji w wychowaniu. Uczymy dzieci i młodzież ekologii, a potem bezmyślnie każemy im pakować zakupy jak leci do foliowych siatek...
Pilnie potrzebny olej do głowy... Zdecydowanie...

3 komentarze:

  1. Sposób na wypoczęcie w czasie świąt - zachorować. Ominęła mnie gorączka przedświąteczna, ominęło mnie i wariactwo świąteczne. Wypoczęta można powiedzieć, że jestem, te ilości przespanych i przeleżanych w łóżku godzin raczej dobry wpływ mają ale... no właśnie ale.

    OdpowiedzUsuń
  2. ale Ty sobie mozesz na to pozwolic... mysle ze gdyby Porankowa Mama sobie zachorowala nie bylo by tak rozowo. dobra, MUSIALA by wypoczac i wyleczyc sie naturalnymi metodami, bo w jej przypadku medykamenty sa raczej niewskazane. Porankowy Tata pewno by musial wziac przymusowy urlop i to na niego spadlo by wieeele obowiazkow + zajmowanie sie Porankowa Mama. a Ty masz to szczescie, ze rodzenstwo odwalilo za Ciebie wiekszosc brudnej roboty, a Ty moglas przesypiac cale dnie... Rowniez dzieki ciezkiej (aczkolwiek pewnie przyjemnej) pracy Porankowej Mamy ja tez moglem sobie pochorowac, i byczyc sie w wyrze gnijac z lenistwa i nudow. Pewnie przyjemnej, bo praca dotyczyla pieczenia, a moglem chorowac, bo piekla dla mojej Mamy, wiec i ona nie miala tyle roboty, wiec ja moglem lezec, a mama co robila... nie wiem, pewnie cos rowniez zwiazanego z przygotowaniami do swiat. Ehh, zeby sie z wlasnymi rodzicami prawie nie widziec...
    P.S. Porankowi, swietny sos tatarski robicie. Czy kroila go jakas cudowna maszynka z cudownej firmy T...?? bo jak recznie kroiliscie to podziwiam. No dobra, koniec tych wieczornych rozmyslan po piwie i kartach u tesciow (OMC). Czas udac sie w objecia morfeusza, co by zwalczyc resztki paskudnej choroby, bo mi termometr wybil 36.8*C a rano bylo mniej :] no i jeszcze troche kataru mi zostalo. ale generalnie juz ok :P

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja do tej akcji z torebkami: ja też bardzo tego nie lubię, przede wszystkim dlatego, że uważam, że jest to wymuszanie darowizny. No bo jak Wam harcerze czy inne zuchy spakują zakupy, to głupio im nie wrzucić paru monet, prawda? A ja tak nie chcę - datek ma być dobrowolny i kropka.

    OdpowiedzUsuń

Daisypath Christmas tickers