2 lutego 2008

finał historii

Na czym, to skończyliśmy? Ach, tak. Historia z umową w tle miała swój akt II.
Jakiś tydzień po tym, jak Porankowy Tata zaniósł wypowiedzenie umowy urzędnikowi w owej dużej firmie telekomunikacyjnej, w porankowym domu zadzwonił telefon. Miły, damski głos w słuchawce pragnął rozmawiać z Porankowym Tatą, którego akurat w domu nie było.
- Jeśli można zapytać, w jakiej sprawie? - pozwoliła sobie zagaić Porankowa Mama.
- Czy Pani jest świadoma tego, że Pani mąż złożył rezygnację z numeru stacjonarnego?
- Ależ oczywiście. Decyzja ta była wspólna i jest nieodwołalna - stanowczo stwierdziła Porankowa Mama.
- Mimo to, chciałabym się skontaktować z mężem. Kiedy go zastanę w domu? Czy w najbliższą środę mogę zadzwonić?
- Ależ oczywiście! - radośnie zawołała Poranakowa Mama - Najlepiej w godzinach popołudniowych.
No i na tym się skończyło. O dużej firmie telekomunikacyjnej porankowa rodzina więcej nie słyszała. Zastanawiacie się, gdzie tu haczyk? Otóż to. Owa najbliższa środa wypadała już w grudniu, a z dniem 1 grudnia telefon stacjonarny porankowej rodziny został odłączony od gniazdka, o czym pracownicy dużej firmy telekomunikacyjnej doskonale wiedzieli, bo zostali poinformowani na piśmie. Wykazali się jednak skrajną głupotą, bowiem nie wpadli na to, że Porankowy Tata rezygnując z numeru stacjonarnego powinien im podać nowy numer kontaktowy (powinien w ich mniemaniu). Zapytali tylko, czy numer na umowie nadal jest aktualny (numer stacjonarny, z którego Porankowy Tata właśnie rezygnował!). Ktoś musiał być mądry - Porankowy Tata odrzekł, że owszem... I w ten oto sposób historia z umową w tle dobiegła końca.

A teraz, w ramach aktualizacji, ciekawym donosimy, że Porankowa Panienka obchodziła niedawno swoje 1 urodziny - relacja w następnym poście. Podczas przyjęcia urodzinowego prezentowała się dumnie przechadzając się w koralach na szyi, spince we włosach i szczerząc ośmiozębny uśmiech. Porankowi rodzice również przechadzali się dumnie, bo wyczarowali dla Jubilatki domowej roboty tort z żabą na szczycie.
Ponadto, rozpoczęty niedawno rok 2008 obfitował w porankowym domu w wiele oryginalnych wydarzeń - począwszy od cieknącego kranu w kuchni, który wymagał natychmiastowej naprawy (ku pamięci: w budżecie domowym koniecznie należy uwględniać wydatki na nieprzewidziane katastrofy), poprzez butelkę wina, która wystrzeliła w nocy na porankowym korytarzu zamieniając porankowy dom w niezłą bimbrownię i zmuszając porankowych rodziców do zaplanowania przemalowania ścian, skończywszy na oparzonej stopie (Porankowemu Tacie zachciało się kompotu...), połamanym biodrze (nie naszym - babcia złamała nogę!), ułamanym zębie i niespodziance, o której powiemy, jak będzie sfinalizowana. No i przede wszystkim, po roku bojów, porankowa winda wreszcie jeździ na 6 piętro!!!
Czego chcieć więcej?

4 komentarze:

  1. No i chwała Bogu, że żyjecie :)))) A ja byłem dumny, gdy podczas zebrania wspólnoty porankowego domu, jeden pan patrząc na mnie tak jakoś dziwnie odezwał się: To pana córka wywalczyła windę????
    Moja, a co :))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Hip hip hurra, hip hip hurra!!! (strzela fajerwerki, rozrzuca serpentyny i confetti oraz dmie w trąbkę)

    Tak, tak, to na cześć porankowych nowin :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam pojęcia jak się zalogować, żeby napisać komentarz, ale postaram się... Bo tak bardzo się cieszę, że wróciliście - baaaaardzo mi Was brakowało :)))
    Monika (magic)

    OdpowiedzUsuń
  4. Magic! My też się cieszymy, że wróciliśmy! Kobieto, o jakim Ty logowaniu piszesz, hę? Znowu o czymś nie wiem...? Ale komentarz dodałaś, więc się cieszę i dzięki!

    OdpowiedzUsuń

Daisypath Christmas tickers