3 maja 2012

truposz

Ślubny wrócił z pracy i od progu woła:
- Wszyscy żyjecie?
- A co? Mieliśmy z jakiegoś powodu zejść? - pytam zdziwiona.
- Pytam, bo pod blokiem stoi Universum i panowie w czarnych garniturach.
- No cóż. To nie do nas. Ciekawe kto umarł... - i zaczęliśmy rozważać, po którego z sąsiadów przyjechał karawan.

Kilka godzin później wchodzę do naszego lokalnego Społem. W środku emocję wrą. Sąsiadka z naszego bloku dyskutuje ze sklepową (sprzedawczyni mi jakoś do Społem nie pasuje - tu jest "sklepowa").
- Witam sąsiadkę, słyszałam, że ktoś u nas umarł. Wie pani kto? - zagaduję.
- Pani! Nie umarł! - wykrzykuje sąsiadka ku mojemu zaskoczeniu. - SKOCZYŁ!

Poważnie. Skoczył. Kolejny w ciągu siedmiu lat naszej bytności w tym bloku. Tym razem tubylec a nie obcy. Co nie zmienia faktu, że skoczył z wysokiego piętra.

Plotka niesie, że chciał wywiesić flagę. Inna, że mu się coś pomyliło i chciał zejść przez okno po drabinie. Jeszcze inna, że się poślizgnął (na loggi???) A ja nadal się głowię, który to mieszkaniec, bo choć nazwisko mi znane, nie mogę sobie twarzy przypomnieć... I teraz nie wiem, co mnie boli  bardziej, kolejny skoczek czy jego anonimowość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers