21 października 2011

bo mama się nudzi... fotoreportaż

Glorie wpadły na genialny pomysł, by martwić się w przedszkolu o to, czy przypadkiem mama - czyli JA - nie nudzę się w domu w czasie, gdy one są na zajęciach. Martwią się dziewczyny tak bardzo, że aż popłakują cichaczem w czasie "przerw".
Tak, mama się nudzi... O ile nuda jest synonimem: prania, sprzątania, gotowania i innych koniecznych prac domowych, zaprawiania pomidorów i innych warzyw i owoców (kryzys da się ominąć własnymi przetworami!), wychodzenia na wycieczki przedszkolne (cholera, ktoś musi :/), pieczenia ciast na uroczystości przedszkolne (no a jak inaczej?), przygotowywania różnych niespodziewajek (na potrzeby przedszkola, rzecz jasna...), uczestniczenia w tych wszystkich wydarzeniach przedszkolnych (w myśl zasady: jak się powiedziało A...), przynoszenia 5kg książek z biblioteki (dzięcięcej, oczywiście!), pilnowania zegarka, żeby o odpowiedniej porze wyjść PO dzieci do przedszkola, odpisywania na tony maili, odbierania miliardów bezsensownych telefonów od telemarketerów, planowania i prowadzenia kulturalnych rozmów ze Ślubnym, który czasem miewa dyżury popołudniami i od rana siedzi w domu... no i w "między-czasie" wertowania kartek, karteluszek, plików i folderów, w celu ogarnięcia pewnego przeterminowanego "projektu" znanego jako Opus Magnum (gdzie te 5 wolnych godzin?!?!).

Inaczej ujmując, mama się nudzi o ile synonimem nudy jest:









A gdy do tego wszystkiego dołożyć wstawanie bladym świtem, uwijanie się jak w ukropie po godzinie 14 (czyli z chwilą, gdy Glorie zostają odebrane z przedszkola) i chodzenie spać koło północy, nikogo już nie zdziwi moje nowo obrane hasło przewodnie:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daisypath Christmas tickers