Chciałoby się rzec, że nasz blog od początku Adwentu idzie w bardzo ślimaczym tempie. Jakby wczoraj Adwent się zaczął, człowiek okiem nie mrugnął, a tu już i po Adwencie, po Bożym Narodzeniu, po Sylwestrze... Ba, nawet pierwszy dzień Nowego Roku minął!
Czasem tak się dzieje, gdy życie nam zza rogu wyskakuje z nowinami, które ścinają człowieka z nóg. Każdy chce wierzyć, że są sprawy, które dotyczą wszystkich innych tylko nie nas. Przykra prawda, że ci inni często okazują się być nami.
Niemniej, u nas i Adwent był, i Boże Narodzenie było, i Sylwester był. Choć wszystko w wersji slow motion, takiej totalnie oderwanej od rzeczywistości. Ale to dzięki trybowi slow motion okazało się, że w naszym domu wypracowaliśmy już tradycje, bez których nasze dzieci nie wyobrażają sobie grudniowego funkcjonowania.
grudniowe spacery z aparatem
* dorosła tradycja: czerwone wino i koktajl ala Nigella Lawson (ten z owocami i sokiem z liczi) przy dekorowaniu domu
Można mieć tylko nadzieję, że do tradycji nie przejdzie samotne picie wystrzałowej oranżady Picollo w towarzystwie dzieci o północy w Sylwestra...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz