- A wasze piękne zdrowe? Bo taka wirusówka panuje. Krtań, nos. Koszmar na całego - słychać zewsząd.
- Nie, od grudnia spokój. Wychorowały się.
Od grudnia spokój. A tu już marzec, przesilenie wiosenne ponoć nadchodzi (gdzie ta wiosna, co?). No i daliśmy się skusić na takie małe pudełko, różowe, z witaminkami.
... (tu wstawić przekleństwo). Czy ktoś słyszał o korelacji między podawaniem witamin a zachorowaniami? Poważnie. Dwa dni podawania różowych tabletek i proszę bardzo, uch, ech, apsik, mama gardło mnie boli.
Oczy przekrwione, nos jak u clowna, czoło podgrzane... Uch, ech, apisk. A mama do diaska miała widzi-mi-się i do pracy polazła. I co teraz?
Uch, ech, apsik. Nigdy więcej cholernych witaminek dla dzieci!
Ja tez nie kupuje takich cudów.Raz na kilka dni podaje Oli mleko z miodek i czosnkiem , nawet latem. Czasami w naszym domu gości tran.
OdpowiedzUsuńTeż wolę podać szpinak i jabłko niż szprycować młoda przereklamowanymi witaminkami.
Poza tym, wiadomo - chwyt matetingowy - jak wchodzę z mloda do apteki i ona widzi witaminy z ksiezniczkami to by chciala...ale przez wzgald na ksiezniczni na opakowaniu, a ja jeszcze do konca nie zdurniałam :)
...witam
OdpowiedzUsuńu nas tez raz tak było z suplementem diety ;-), a jeszcze jak chusteczki kupię (nowe pudełko) to zaraz jest katar w domu :-)).
My właśnie świeżo po grypie... po(zdrawiamy)
Alicja z Kubusiem (l. 7)
Czyli jeszcze nie zwariowałam z teorią spiskową witamin ;)
OdpowiedzUsuńWitamy w naszych progach, Alicjo!