- A co to jest urlop? - zapytała Gloria Młodsza
- To znaczy, że tata nie będzie chodził do pracy i będzie się z nami bawił. Caaaałłłyyy czas - odpowiedziała jej Starsza.
- Hura!
A potem przyniosły mi rozpisane na kartce ich plany względem tatowego urlopu. Skonsultowałyśmy to i owo i w efekcie plan jest taki:
ZOO, las, jezioro, konie, dinozaury, cmentarz, ogród, plac zabaw, miasto, malowanie, spotkania ze znajomymi dziećmi, muzeum, ogród botaniczny i dendrologiczny, wycieczki po mieście... No i przyjęcie urodzinowo-imieninowe!
Plan całkiem niezły, prawda?
Konie już zaliczyliśmy - w wyniku niespodziewanego zbiegu okoliczności, wracając z Festiwalu Kultury Słowiańskiej i Cysterskiej w Lądzie nad Wartą, wylądowaliśmy w zeszłym tygodniu w szkółce jeździeckiej w Kociałkowej Górce. Jak na pierwsze spotkanie oko w oko i nos w nos z czterokopytnym stworzeniem, było rewelacyjnie. Gloria Starsza bez mrugnięcia okiem wskoczyła na konia o dostojnym imieniu Aran i z wrodzoną gracją spacerowała z instruktorem po maneżu (tak to się zwie?). Z kolei Młodsza w mgnieniu oka dokonała rozpoznania terenu i po chwili zachowywała się, jakby od urodzenia mieszkała w stadninie. A jak ją posadzili na kucu o wdzięcznym imieniu... Parówa (sic!), była wniebowzięta! Zresztą, kto by nie był - kuc był uroczy!
Najbliższy tydzień zapowiada się obiecująco, bo w planie mamy m. in. całodniowy wypad do Zaurolandii. Proszę trzymać kciuki, żeby wycieczka doszła do skutku, bowiem Glorie postanowiły zainaugurować ojcowski urlop bólem gardła i niewyraźnym spojrzeniem, co z radością oznajmiły nam dzisiaj rano...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz